piątek, 14 sierpnia 2015

Inowrocław - bezbarwny piątek


Zgodnie z przewidywaniami do południa pauzowałem. Właśnie to pauzowanie było jedynym (dla chcącego grać gracza) jedynym mankamentem tego turnieju. W końcu trafiło na mnie. Chociaż akurat wolne przedpołudnie przydało się do załatwienia kilku spraw "rodzinnych". Jechałem z nastawieniem żeby szybko skończyć grę i gotowy byłem na przyjęcie remisu. Myślałem, że trafię na Waldka Starzyńskiego a trafiłem na Przemysława Szmidta. Oczywiście ograć I++ to nie jest prosta sprawa aczkolwiek grałem już z nim jedną partię i to czarnymi, obronę dwóch skoczków, którą doprowadziłem do wygranej pozycji i ... przegrałem. Podejrzewam, że Przemek pamiętał mnie z tej partii i dlatego zagrał tym razem partię hiszpańską. Nie przyjął na początku remisu, postanowił mnie trochę sprawdzić ale gdy zobaczył, że nie idę na żadne ryzykowne kontynuacje, to sam zaproponował remis. Po wczorajszej porażce z Arturem Hrymowiczem już właściwie nie było o co grać. 
__
Pocieszeniem może być tylko zdobycie trzeciej klasy sportowej. Już raz zdobyłem (w Szubinie) ale tamta już właśnie straciła ważność, zatem teraz "powróciłem" do grona sportowców.
Elo zapewne spadnie przynajmniej kilkanaście punktów ale ... cóż zrobić? (to przez tych juniorów z niskimi rankingami a całkiem nieźle grającymi.
__
Fantastycznie zagrał Mirosław Gawroński zdobywając komplet punktów i wypełniając normę mistrzowską - Brawo!
__
Ponieważ moja gra nie trwała dzisiaj długo, to była okazja do porozmawiania z innymi graczami i kibicami. Miło jest np. porozmawiać z prywatnym sponsorem, który ufundował przeloty szybowcowe dla szachistów. Okazuje się, że obecnie taki przelot to już 100 zł (ja leciałem jeszcze za 50 dwa (3?) lata temu). Dr Piotr Szybowicz (napisał pracę doktorską o szachach w woj. kijwsko-pomorskim trochę poopowiadał o swoich poszukiwaniach w archiwach. Podyskutowaliśmy o obecnej sytuacji w świecie szachowym.
__
Podsumowując turniej - porażka. Tylko 3 punkty (4 z pauzą) a miało być 5,5. Ale ... gra nie była najgorsza. Właściwie we wszystkich partiach uzyskiwałem dobre pozycje, tylko w krytycznych momentach albo grałem za szybko (np. z AH lub PC) albo nie doceniałem niektórych posunięć (ewentualne poświęcenie skoczka za 2 piony w pierwszej partii) albo wręcz nie rozpatrywałem pewnych posunięć uznając je z góry za złe a ... np. w partii z Jackiem Kwiatkowskim problem byłby rozwiązany jadąc skoczkiem na c4 co prawda był pod biciem ale zbicie go nie było dla białych korzystne a takie właśnie posunięcia stanowią piękno szachów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz