sobota, 29 czerwca 2013

Wakacje 2013

Dzisiaj pierwszy dzień a już właściwie wszystko jest poukładane. Pierwszy tydzień to rozliczanie dzienników, rada i przygotowania do wyjazdu. Od 7 do 27 lipca ... Niemcy (niestety a może stety). Po powrocie krótki wyskok ... nad Bałtyk (prawdopodobnie 4 dni). Od 8-go do 14-go turniej w Nakle nad Notecią (raczej tam a nie w Gnieźnie ani w Poznaniu). Początek drugiej połowy sierpnia to jeszcze nie wiadomo i ostatni tydzień sierpnia, to pewnie układanie planu i przygotowania do szkoły.
Dzisiaj, pierwszy raz w tym roku zrobiłem 20 km, czas 1:57:41 nie jest rewelacyjny ale przynajmniej jest do poprawienia.
Dla potomności - właśnie następuje reforma śmieciowa (a było całkiem dobrze). Rynek pojemników na śmieci rozgrzany do czerwoności.
-
W poprzednim wpisie zapomniałem dodać, że SZACHISTY na YT w Niemczech nie idzie oglądać, jest zablokowany. Podejrzewam że w innych państwach też ... to dranie. Oglądalność mojego kanału oczywiście spada, na razie poniżej 5000 ale pewnie spadnie i poniżej 4000 miesięcznie. Trzeba coś nowego zrobić ... może sztuczkę Coperfielda?

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Wyprawa do Luneburga

Zgodnie z obietnicami :)
Oficjalna relacja (będzie aneks);
Galeria zdjęć (sam nie wiem dlaczego wielu brakuje);
-
Warunkiem ... jest działanie serwera szkolnego :)
-
Na początku pojawiła się relacja na fanpage'u Starostwa, później pojawił się wpis na stronie Starostwa, we wtorkowy wieczór umieściłem wpis na stronie szkolnej. Starostwo zastosowało metodę kopiuj/wklej (poznałem po mojej celowej literówce "żródeł"), ponieważ między tekstem były zdjęcia, to zginął nawet fragment tekstu :)
-
Takie wyjazdy zaburzają normalny rytm życia, na szczęście pada i tak nie bardzo jest jak biegać. Do tego zakończenie roku szkolnego i "młyn" w szkole. Dostałem odpowiedź od Humperta i wszystko wskazuje, że od 7-go do 27-go lipca znów pojadę do Niemiec i znów wybiję się z rytmu. Tym razem chcę zabrać Maksa.
-
Wracając do Luneburga ... krąży mi kilka myśli po głowie i nie będę ich zbytnio układać i zostawię takie poplątane. Karol L grał w turnieju zatem został wyłączony z życia, niezbyt mu poszło, zdobył 2,5 z 5, to pewnie go niezbyt satysfakcjonuje. Lothar - nazwałem go dla młodzieży "szczęśliwym człowiekiem", którego nic nie rusza. Wydaje mi się, że nie nosi zegarka i zupełnie nie przejmuje się czasem. Chciał żeby wszystko było dobrze i każdemu gotów był poświęcić swój czas. On sobie wymyślił, że to ja zrobię ten turniej niemiecko-polski ... No to sobie wymyśliłem system Sheveningen, zdawałem sobie sprawę, że to będzie korzystne dla naszych a niekorzystne dla Niemców ale ... ja nie miałem programu CA ze sobą, nie chciało mi się i nie miałem możliwości robienia karteczek i ręcznego kojarzenia szwajcara, było ich trochę za dużo by zrobić normalny kołowy. Zresztą zostałem zostawiony sam sobie i musiałem sam zorganizować sobie: miejsce, stoły i krzesła i szachy i zegary. Sam wymyśliłem sprytne kojarzenie automatyczne. Po 3 rundach postanowiłem Niemcom dać fory bo nasi wygrywali rundy 5,5:0,5 5:1 i 5,5:5; zarządziłem żeby nasi mieli 8 minut przeciw 12 minutom dla Niemców. To dało remis 3:3 w czwartej rundzie ale i tak nasi się zmobilizowali i ostatnią rundę wygrali 6:0 :) Tylko ich najlepszy zawodnik zrezygnował z for i grał normalnie ale i tak zdobył 3 punkty, czyli 50%, czyli mniej niż najsłabszy nasz zawodnik. Zatem gdyby spojrzeć na wyniki indywidualnie, to pierwsze 6 z 12 miejsc dla Polski. Trzeba jednak oddać, że nasi byli reprezentacją powiatu, natomiast strona niemiecka, to grupa z jednej szkoły. Dlatego celowo przyznałem trzeci puchar dla Mathisa, żeby nie było, że wzięliśmy wszystkie puchary (chociaż nasi by się pewnie cieszyli).
Obserwując ten turniej dla dzieci muszę stwierdzić, że albo nie mieli doświadczenia, albo nie mieli wyobraźni albo mają mnóstwo czasu. Zapisy trwały do 10-ej z minutami, początek był ooooo... do tego niepotrzebne sztuczne przerwy ... rozjechał im się ten turniej, że hej. Jeśli chcieli robić ten mecz z RPA, to powinni to lepiej wcześniej przetestować ale i tak się nie przejmowali, że im to nie wyszło. Było tam przynajmniej czterech sędziów (jedna pani przyniosła karteczki, napisali długopisem "schidsrichter" i przykleili taśmami) a i tak nie dawali sobie rady, może przez to że nie wszystkie dzieci umiały grać w szachy. Z obiadem też nie pomyśleli, zamówili pizze późno (jak już wszyscy byli głodni), później niepotrzebnie "chytrzyli" wydając po jednym małym kawałku a później im dużo zostało, to na siłę wciskali (jak wszyscy w inny sposób sobie poradzili). Mógł to już może robić jakiś dorosły a oni wyznaczyli do tego dzieci z niemieckiej drużyny. Dyplomy były ... no były. Oczywiście cały czas "olimpijski" spokój, co właściwie ratowało całą sytuację, bo gdyby przy tej nieporadności doszła irytacja chociaż kilku osób, to by było niemiło a tak było "piknikowo". Miałem "czuja", że poszedłem wieczorem na salę gry, bo akurat wtedy zjawił się Lothar z Elizabeth Pahtz. Trzeba przyznać, że to zawodniczka dużego formatu i do tego nadająca się do właśnie przekazywania wiedzy. Nawet to, iż mówiła do naszych po niemiecku (a nasi niestety nic nie rozumieli) nie przeszkadzało zauważyć, iż była to dobra lekcja. Nie wiem, czy była speszona nami Polakami ale gdy mówiła, to kierowała wszystko do Lothara, co trochę mnie wkurzyło ale nie przejąłem się, że nie dawała czasu na tłumaczenie i zacząłem tłumaczyć dzieciakom na bieżąco, równolegle z jej mówieniem. Tak jak pisałem w oficjalnym sprawozdaniu - moim zdaniem - był to najbardziej atrakcyjny element tej wyprawy do Luneburga. Z ciekawości spytałem później Lothara jakie było honorarium Elizabeth a on bez wahania odpowiedział, że 800 Euro. Szkoda tylko, że nie umieli tego "sprzedać", to my dostaliśmy ten "smaczny kąsek" z niemieckiej drużyny nie było już nikogo. Elizabeth występowała również na otwarciu i w przerwach ale wtedy ciężko jej było cokolwiek przekazać w tym rozgardiaszu, bo organizatorzy nie wpadli na to, żeby zorganizować nagłośnienie, żeby zorganizować projektor ... o rany.
Cóż muszę już kończyć, chociaż miałem jeszcze kilka myśli :)

niedziela, 16 czerwca 2013

Wągrowiecki blitz

Powiało lekkim optymizmem, z naciskiem na "lekkim" :) Do Wągrowca przybyło 28 zawodników, przeważnie stałych bywalców, w większości zaprawionych blitzkarzy. W pierwszej rundzie trafiłem na mojego ucznia Kamila Sikorskiego i punkt. W drugiej rundzie przyszło mi zagrać z Przemkiem Sydowem. Postanowiłem zagrać inaczej niż zwykle i szło nieźle. Przemek się zastanawiał, uzyskałem nawet lepszy czas. Pozycja była już też wygrana i ... nie zauważyłem mata w jednym posunięciu zrobiłem jakiś głupi asekuracyjny ruch i ... sam dostałem mata. Jednak mimo przegranej poczułem się "moralnym zwycięzcą" tej partii. Jednak najbardziej z tego turnieju zapamiętam wygraną z Przybylskim, który nie gra wyszukanych szachów, gra szybkie cwaniackie szachy. Mam z nim bardzo niekorzystny bilans, chociaż w większości partii osiągałem przewagę. Tym razem nie pozwoliłem mu zgrać obrony francuskiej. Miał już lekką przewagę czasową, już zaczynał upraszczanie ale byłem na tyle przytomny, że w serii wymian zauważyłem wtrąconego szacha i zostałem ze skoczkiem więcej w pionkówce. Oczywiście grał do końca ale nie zrobiłem błędu i zamatowałem go. Ta partia była dla mnie ważna. Później była jeszcze rozmowa w szerszym gronie i tam stanęliśmy po przeciwnych stronach barykady. Ja wypowiedziałem się na temat zalet zegarów elektronicznych i dodawanego czasu, on określił się jako przeciwnik dodawanego czasu. Przegrałem jeszcze z Jarkiem Wiśniewskim z Nakła, z Nawrockimi - ojcem i synem starszym (najmłodszego ograłem). Przegrałem z Przemkiem Hoffmanem i juniorem z Gniezna. To były moje typowe przegrane na czas. Naszych juniorów oraz siostry Sydow udało mi się pokonać. Przed ostatnią rundą musiałem jednak uciekać na urodziny mamy. Z 14 rund zgromadziłem 8 punktów. Koledzy chcieli żebym jeszcze został argumentując, że takiego wyniku jeszcze nie miałem :) Generalnie atmosfera była bardzo miła i sympatyczna. Dużo sobie pogadaliśmy. Marek Konieczny wyraził gotowość do pomocy przy powrocie drużyny do rozgrywek ligowych. Jarek Wiśniewski wspominał o pomyśle zrobienia meczu powiatów nakielskiego z wągrowieckim. Naprawdę miło było. Nie znam jeszcze wyników ... ale obstawiam, że wygrał Nawrocki.
-
Wygrał ... Nawrocki, drugi był Krzysztof Szwon.
wyniki

sobota, 15 czerwca 2013

"Człowieczy los"

Wczoraj oglądałem trochę Festiwal w Opolu. Atrakcją miał być występ J.Moro w piosence "Człowieczy los" z repertuaru A.German. Nie wierzyłem w to co słyszałem, ... strasznie fałszowała. Miała dużo szczęścia, że jej nie wygwizdano. Dostała jeszcze oklaski. Robert Janowski próbował jeszcze robić dobre wrażenie dziękując za piękne (?) wykonanie. Na szczęście sama wykonawczyni "przyznała się" do porażki. 
Podejrzewam, że JM jest w stanie lepiej zaśpiewać ten utwór ... ale ... pewnie i tak nie byłaby w stanie wykonać go tak jak Anna German. Do tego doszedł stres ... i tak podziwiam ją, że dociągnęła do końca. Cóż, nie wszyscy mogą być mistrzami.
-
Dla równowagi filmik o ... równowadze :)

sobota, 8 czerwca 2013

Nudna czerwcowa sobota


Burza "wisi" od wczoraj. Dzisiaj miałem kłopoty z pamięcią - próbowałem znaleźć na YT utwór, który mi się przypomniał ale nie pamiętałem ani tytułu ani wykonawczyni i tak walczyłem i próbowałem ... chyba z godzinę i ... nic. W końcu poszedłem kosić trawę, ach ta trawa rośnie i rośnie i co tydzień trzeba ją kosić a ona wciąż rośnie. Miałem jednak nadzieję, że może sobie przypomnę jakiś trop, żeby znaleźć ten utwór, który mi chodził po głowie. 
Udało się - mózg zadziałał to była Duffy i "Mercy" :-) Na wszelki wypadek dodałem sobie w ulubionych, żeby było łatwiej odnaleźć później. Oczy już nie te (okulary), pamięć już nie ta - często łapię się, że nie mogę sobie przypomnieć np. nazwiska lub tytułu ... cóż ... starość wita :) Przy okazji szukania po YT natknąłem się na piękny, wspaniały koncert YELLO "Touch YELLO" - super! 

Dieter Meier jest 20 lat starszy ode mnie ... ale daje rade :) Ta cała ich muzyka, trochę taka szalona, zwariowana ... pasuje mi. Lubię te klimaty.
-
W czwartek byłem w Poznaniu na konferencji rozpoczynającej projekt "eSzkoła Wielkopolska Cyfrowa Dziecięca Encyklopedia Wielkopolan". Zapowiada się ciekawie, jeśli się powiedzie. Szkoła ma szansę na: solidny serwer, osieciowanie budynku szkolnego, dwa laptopy i 3 tablety (to by się przydało do dziennika elektronicznego). Oczywiście sednem projektu jest stworzenie przez dzieci w ramach projektu Encyklopedii Wielkopolan ... ale.
Wykład inaugurujący miał prof. Waldemar Łazuga. Przedstawiał sylwetkę Hipolita Cegielskiego - nawet ładnie mu to szło i mówił do rzeczy. Tłumaczył, że Wielkopolanie to "życiowcy" a nie bohaterzy i może jest w tym dużo racji. Np. że zastanawiano się jak przerobić pomnik Bismarka na Kościuszkę (żeby nie marnować materiału). Ładnie, składnie mówił (gdy nie mówił, to siedział przede mną) ale coś mi nie pasowało. Sprawdziłem w necie ... ot PO-wiec (intuicja mnie nie zawiodła).

sobota, 1 czerwca 2013

Prawo małych liczb

Podobno są trzy rodzaje kłamstw:
  • kłamstwa,
  • bezczelne kłamstwa,
  • statystyki.
Właśnie pojawiają się wyniki sprawdzianu szóstoklasistów, wkrótce pojawią się wyniki egzaminu gimnazjalnego. W prasie lokalnej już mają co pisać ... woj. wielkopolskie jak zwykle "w ogonie", powiat wągrowiecki "w ogonie" tegoż województwa a w ogonie powiatu ... Wapno. Już widziałem cytat jakiegoś przedstawiciela OKE jak to egzaminy zewnętrzne bezlitośnie obnażają ... no właśnie, ... co obnażają? Już widzę te smętne posiedzenia rady pedagogicznej, gdzie będziemy się zastanawiali na przyczynami, szukali nowych rozwiązań itp. itd. Cóż ... dyrektorka "oberwie" od wójta, nauczyciele oberwą od dyrektorki, ... (uczniowie oberwą od nauczycieli?). Najłatwiej stwierdzić, że ... kiepscy nauczyciele, nie potrafią nauczyć, nie radzą sobie. 
Pracuję w szkole w Wapnie 19 lat. Są rzeczy, które bym zmienił ale nie chciałbym być nigdy dyrektorem szkoły. Obserwuję sytuację w Polsce właśnie przez pryzmat szkoły. Doświadczam osobiście co to niż demograficzny. Gdy zaczynałem pracę, to na każdym poziomie były trzy oddziały A,B i C. Później długo było stabilnie na poziomie dwóch oddziałów. Teraz wkraczają roczniki, gdzie jest już tylko jedna klasa. Na poziomie szóstoklasistów są formalnie dwie klasy ale można je spokojnie (z perspektywy organu prowadzącego) połączyć, bo jest ich zaledwie 30. Już dochodzę do sedna mojego wywodu. Przy takiej liczbie uczniów kilkoro słabych potrafi naprawdę namieszać w wynikach. W moich klasach (w których byłem wychowawcą) co roku ktoś się wyprowadzał (na ogół w poszukiwaniu pracy), na ogół były to dzieci, które można spokojnie nazwać co najmniej dobrymi (na pewno by poprawiały średnią). Rodziny nazwijmy je "trudne" generalnie nie wykazują tendencji do wybywania z Wapna. 
Zatem jeśli spojrzymy na to, iż to w powiecie wągrowieckim (z największym w Polsce wskaźnikiem samobójstw na liczbę mieszkańców) jest największe bezrobocie w woj. wielkopolskim a w tym powiecie, największe bezrobocie jest w gminie Wapno, to dostaniemy troszeczkę inny obraz tej "porażki" na sprawdzianie szóstoklasistów. 
Starczy tego pisania ... dzisiaj było uroczyste otwarcie nowej hali sportowej. Byłem tam, nawet występowałem ... ale jestem wrogiem takich imprez. Nie dość, że budowa przebiegała z przebojami, bo wybrana była najtańsza oferta a firma w trakcie budowy zwinęła żagle i w rezultacie wyszło drożej i dłużej. Nie dość, że gmina ma poważny deficyt finansowy (tak przynajmniej "ludzie gadają"), to zgodnie z polską tradycją ... na otwarcie ... trzeba się postawić ... i na to znajdą się pieniądze.