Tytuł wpisu, to fraszka Jana Izydora Sztaudyngera. Poprzeczka w kategorii - minimum słów, maximum treści - zawieszona na najwyższym poziomie :) Wspominam, bo było zadanie na egzaminie gimnazjalnym dotyczące tej fraszki. W pierwszej chwili nawet trudno zrozumieć o co chodzi. Trzeba trochę pomyśleć.
Jutro trzeci i ostatni dzień egzaminu gimnazjalnego. Wszystko wskazuje, że uda się przeprowadzić. Walka między stronami strajku trwa i obie strony twierdzą, że ... wygrywają. Z perspektywy czasu wydaje się, że ZNP "zmarnował" szansę na uzyskanie przewagi w tym sporze. Podejrzewam, że gdyby jeszcze przed egzaminami wyraźnie zapowiedział, że nauczyciele wyznaczeni do komisji mogą spokojnie zawiesić strajk, to wszyscy by uznali to znak dobrej woli. A tak dopiero po fakcie Broniarz mówi, że była to indywidualna decyzja każdego nauczyciela. Natomiast "incydentów" niemiłych dla członków komisji było mnóstwo. Trudno przeciętnemu obserwatorowi nie odnieść wrażenia, że dzieci były jednak zakładnikami w tej rozgrywce. Tak to jest, gdy ... ktoś idzie na całość. W momencie "rozwalenia" egzaminów, związki mogłyby "uzyskać przewagę", oczywiście kosztem dzieci. Gdyby związki jeszcze przed egzaminami jasno pozwoliły je przeprowadzić, to oczywiście radykalni działacze by się wściekali, ale ... moralny zysk byłby bardzo duży (w oczach reszty społeczeństwa). Teraz coraz głośniej słychać o aspektach finansowych strajku. Z czegoś trzeba żyć. Sam Broniarz nie strajkuje a zarabia 12,5 tys. Związki może mają jakieś fundusze, aby coś dać swoim członkom, a co z takimi zwykłymi nauczycielami? 13. emerytura Wałęsy, to ... trochę mało dla tylu tysięcy ludzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz