Dzisiaj był pierwszy dzień drugiego tygodnia pracy Maksymiliana w ECORze. Właściwie, to wczoraj o 22-ej zaczęła się jego pierwsza nocka. Wrócił rano z pracy a gdy w południe wróciłem z 16 km biegu już nie spał. Napisał i zaniósł wypowiedzenie. Nie wiem co było najpoważniejszą przyczyną rezygnacji. Z jednej strony narzekał na panujące w firmie stosunki a właściwie na współpracowników, którzy zwracali się do niego pogardliwie i chamsko. Z drugiej strony podobno było ciężko i czuł się bardzo zmęczony. Jego bezpośredni przełożony i jeden z głównych "prześladowców" złamał nogę. Podobno rotacja w tym zakładzie jest bardzo duża i niektórzy rezygnują już po pierwszym dniu. Jest dorosłym człowiekiem - musi wiedzieć - co robi? Do pracy miał naprawdę blisko a jednak się poddał.
Gdy zastanawiałem się - co ja bym zrobił? To doszedłem do wniosku, że wytrzymałbym. W moim życiu wykonywałem już różne prace i pracowałem z różnymi ludźmi. Miałem ciężko i psychicznie i fizycznie ale ... wytrzymywałem. Traktowałem prace jako wyzwania i zawsze starałem im sprostać. Nie miałem łatwo w Niemczech ale nie poddawałem się. Teraz mi się przypomniało, że raz "poległem" :) ale to już było przegięcie. Będąc u Humperta zgodziłem się wziąć dwie zmiany - jedną na przy zginaniu kierownic a jedną na galwanice, czyli 16 godzin na dobę, gdy już 8 na galwanice było dla niektórych wielkim wyzwaniem. Niestety po drugim dniu takiej pracy organizm nie wytrzymał i parę dni leżałem w łóżku. Jednak praca po 12 godzin, to była często "normalka" (i tyle spokojnie wytrzymywałem).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz