Zastanawiałem się jeszcze nad tytułem "czuła rączka". Dzisiaj, w czasie porannych zakupów wybawiłem z opresji lokalną cukiernię. Miałem kupić Ewie jedną bułkę żytnią, idąc drugą stroną ulicy widziałem "ciemność" w cukierni ale za chwilę zobaczyłem, że ktoś wychodzi, więc się pofatygowałem. Zrozpaczona sprzedawczyni natychmiast poprosiła mnie, abym "zrobił coś z prądem". Poszedłem z nią do szafki z bezpiecznikami, pytam się czy feralne urządzenie zostało odłączone - niby tak. Przełączam dźwignię ... opada ... i wtedy w głowie zapala się przysłowiowa lampka (przecież analogiczna sytuacja jest w wapieńskiej sali komputerowej). Zapieram się bardzo, bardzo delikatnie (tak jak saper) i powoluuuuutkuuuu ... i ciach prąd zaczyna płynąć. Pani wniebowzięta, wracamy do sklepu, po drodze żartuję, że należy się darmowa bułka (tylko żartuję). Zamawiam bułkę i drożdżówkę i pani nie chce pieniędzy. Cóż miałem zrobić? Przyjąłem prezent. W ubiegłym tygodniu miałem podobną przygodę w szkole. Zaginął klucz od sali 35. W środku były jeszcze nawet rzeczy dzieci. Wejść nie można, klucza zapasowego nie ma. Obsługa szkoły zmobilizowana ... i nic. Przypadkowo przychodziłem, miałem klucz od sali 19. Klucz wszedł w dziurkę ale nie chciał się przekręcić, widziałem jednak, że jakaś reakcja była. Ponieważ nie było alternatywy, więc mogłem się bawić. Bawiłem się może z dwie minuty, podejmując kilkadziesiąt prób i ... nagle udało się ... otworzyłem klasę. Już na otwartych drzwiach nie udało mi się tego powtórzyć, inni też próbowali i nie dali rady.
Właściwie, to nic nadzwyczajnego ... ale cieszy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz