Dzisiaj grałem dwie rundy. W piątej z juniorem Jakubem Napierałą - zagrał obronę dwóch skoczków i zaskoczył mnie wariantem z szybkim b5. Według teorii powinienem się wrócić gońcem na f1 ale ja zbiłem. Na szczęście nie udało mu się nic szczególnego wymyślić i uzyskał tylko wyrównanie. Później przekombinował, zamiast pionem zbił gońcem i w ostatniej chwili zauważyłem, że mogę się cofnąć skoczkiem a on ma związanego gońca i później już poszło gładko.
Runda szósta z Białorusinem Artemem Norovem, oj nie chciałem akurat w tej rundzie z nim grać. Spóźnił się prawie 10 minut, to już mnie wybija z rytmu. Grałem gambit budapesztański i wydaje mi się, że żadnego większego błędu nie zrobiłem. Powoli przestaje mi się podobać ten gambit. Nic szczególnego nie nastąpiło, gładko się rozwijał (znał ten wariant albo co?) przeszliśmy do gry środkowej ale on miał o wiele łatwiejszą grę. Ja miałem kłopoty z rozwojem. Ostatecznie jakoś się to rozwinęło i zacząłem trochę myśleć nad dalszą grą ale on cały czas grał aktywnie, gdyby grał chociaż z dwa asekuracyjne posunięcia, to może bym wyszedł na swoje. Ostatecznie zaatakował a ja na szczęście znalazłem kontrę i to ciekawą, z wejściem wieży na drugą linię. Widać, że zrobiło to na nim wrażenie, bo w końcu posiedział z pół godziny nad kolejnym ruchem. Tu musiał się też wykazać się odwagą, bo gdyby zagrał pasywnie, to miałby duże kłopoty. Grałem znów jedną z najdłuższych partii. Niestety przegrałem. Po sześciu rundach 3,5 pkt. ... cóż ... teraz wypada już chociaż powalczyć o przyzwoity ranking, taki żeby nie spadł za bardzo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz