Nie tak miał się toczyć ten turniej. Wczoraj z juniorem grałem białymi obronę francuską. Ponieważ nie pamiętałem dobrego wariantu, to zagrałem wariant wymienny. Junior trzymał się dobrze, partia rozwijała się równo, groźby przeskakiwały ze skrzydła na skrzydło. Raz mógł przechwycić inicjatywę ale zrobił asekuracyjny ruch. Wydawało mi się, że mam ewidentnie lepszą i wystarczy przejść do końcówki, bo zostanie z izolowanym pionem, do którego będę miał bliżej. Powymieniałem wieże i zostaliśmy z lekkimi figurami - ja dwa gońce i skoczek, on dwa skoczki i goniec ... mogło być wszystko, dużo liczenia a czasu już nie tak dużo. Zatem zacząłem wymieniać, bo robiło się niebezpiecznie. Ostatecznie on został z gońcem a ja ze skoczkiem. Niestety ja miałem piony na a4 i c4 a on miał gońca białopolowego i nie wiedziałem, czy ryzykować utratę tych pionów i szarżować pionem d, czy też ich bronić? Znalazłem sposób jak bronić pionów, on ruszył królem do przodu ... i teraz myślę, trzeba go było puścić ... bo w sumie i tak bym go mógł zatrzymać stając na czarnym polu a on nie mógłby zostawić mojego wolnego piona na d5. Ale ... dałem się wciągnąć i za daleko odszedłem królem i wkradł się gońcem na piona a4. No to ja zabrałem się za jego piony na czarnych polach i było "boksowanie" i nerwówka. Ostatecznie zostało po figurze i pionie i nie ryzykowałem dalej ... doprowadziłem do gołych króli i remis. Zrobiliśmy gdzieś z 80 posunięć i graliśmy może najdłużej.
Dzisiaj, przeciwnik znów teoretycznie słabszy otworzył ... gambitem królewskim i ... w głowie pustka, więc zacząłem improwizować. W ósmym posunięciu liczyłem chyba z pół godziny a i tak odpowiedzi nie przewidziałem. Na szczęście znalazłem dobrą odpowiedź. Poszedłem na pionkożerstwo ... i wszystko się trzymało, tylko moje dwie wieże i skoczek nie grały. Jednak gdy sprawdzałem na komputerze przewaga była duża, czyli dobrze wybrałem. Raz tylko nie wykorzystałem szansy na rozwój drugiego skoczka, bo nie zauważyłem że przeciwnik nie mógł brać mojego teoretycznie niebronionego, bo straciłby jakość (ślepota) ale i tak wybrnąłem z tarapatów. Później przeciwnik też jeszcze nie wykorzystał szansy. Ostatecznie do końcówki przeszedłem ze skoczkiem i trzema pionami za wieżę, czyli lepszej ... i tu się dopiero zaczęło. Niby zdobyłem jeszcze jednego piona i już wygrana była ... banalna a tu ... pustka w głowie, kilka bezcelowych posunięć i ... niepotrzebna wymiana wież ... i w końcu ... przegrana ....
Czwarta runda z Dominiką Włoch (rocznik 2000) - partia włoska, białymi. No przecież niby jestem ekspertem. Gramy szybko, dziewczynka gra jakby znała ... ja liczę, że gdzieś się pomyli ... a to ja się mylę, zamiast szachować hetmanem na a3, szachuję na b4 a dziewczynka jak z automatu znajduje pion c5, muszę bić, to ona pion d6 i już wydaje się, że wyjdzie na lepszą pozycję. Wielu kibiców obserwowało. Na szczęście jeszcze mam silne posunięcia i ostatecznie dochodzi do końcówki, gdzie ja zostaję z hetmanem a dziewczynka z dwoma wieżami ale jej król nie ma się gdzie schować. Jeszcze mała pułapka ale nie daje się nabrać. Usilnie proponuje remis a ja odrzucam. Gdyby zostawiła te wieże na 8 linii to bym jej nie ruszył i musiałbym zadowolić się tym remisem ale rusza wieżą i wieże się rozdzielają i ... po niej. Dużo szczęścia miałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz