Dzisiaj spóźniłem się na ostatnią rundę ok. 15 minut. Wiem, że to nieładnie, bardzo się starałem ale nie mogłem się wyrobić. Musiałem zrobić zakupy i napalić w kominku. Droga była bardzo śliska i trzeba było wolno jechać a i tak w Mieleszynie wpadłem w poślizg i musiałem się ostro napracować kierownicą, aby wrócić na normalny tor jazdy. Na szczęście z przeciwnej strony nic nie jechało ale ciśnienie trochę skoczyło. W ostatniej rundzie grałem białymi z Michałem Gołańczykiem. Oczywiście założenie było, aby wygrać - w końcu, to tylko junior. Zrezygnowałem z klasycznej partii włoskiej i wybrałem "spokojniejsze klimaty" z pionem na d3. Przeciwnik wymienił białopolowego gońca (ja też czasami stosuję tę metodę). Na początku tej rundy na sali gry dominował kaszel. Dzieciaki kaszlały jeden przez drugiego aż się spoglądaliśmy z P. Stanisławem Dixą na siebie. To nie była dobra atmosfera gry ale cóż robić. Prawdopodobnie, to wszystko spowodowało, że nie dostrzegłem okazji, która się nadarzyła już w debiucie do rozstrzygnięcia na moją korzyść. Tak jak pokazuje zrzut wystarczyło banalne zbicie skoczka na f4 z następnym a5 i b4 i czarne zostają bez figury a ja miałbym swoje 50% i szybko wracał do domu. Ja zagrałem a5 jako pierwsze, czym zmusiłem czarne do wymiany gońca i odejścia skoczka z f4. Generalnie delikatnie cisnąłem cały czas. Ostatecznie przeszliśmy do końcówki, gdzie każda ze stron miała po wieży i po dwa skoczki i ja miałem piona więcej. Niestety jego skoczki zaczęły grać. Zaryzykowałem jeszcze poświęcenie jakości w nadziei na awans pionów ale policzył dobrze i oddał skoczka za dwa piony przechodząc do końcówki, w której miałem dwa skoczki przeciw wieży i po dwa piony. Oczywiście komputer pokazuje w taki momencie przewagę, oczywiście istnieje duża szansa, że przeciwnik nieopatrznie nadzieje się na widełki ale ... zaproponowałem remis.
Ostatecznie zająłem w gnieźnieńskim turnieju 25-e miejsce. Myślę, że stać mnie było na 4,5 punktu co dawało by miejsce w pierwszej dziesiątce. Krótkie podsumowanie
- Joanna Dixa (kat. I) - zagrała obronę sycylijską i nie widziałem nic więcej niż remis ale zaryzykowała w wolnego piona i niestety atak się rozleciał i zdobyłem punkt - jedyne zwycięstwo.
- Krzysztof Raczyński (k+ numer jeden na liście startowej) - poszła partia hiszpańska (ja czarnymi) i zrobiłem małą niedokładność (d6 zamiast wcześniej Ge7). To sprowokowało przeciwnika do zdobycia piona i wypadu hetmanem. Na szczęście udało mi się, grając na luzie, znajdować najlepsze posunięcia i to ja przez całą partię miałem (mimo początkowej utraty piona) przewagę. Ostatecznie wziąłem remis ale to ja miałem piona więcej i aktywniejsze figury i ... lepszy czas. Partia tak podniosła adrenalinę, że niestety noc (a wróciłem i tak późno) trudno uznać za przespaną.
- Adrian Grajczak (I++) - zagrał czarnymi coś w stylu Philidora. Nawet nie było najgorzej, chociaż cały czas ziewałem po nieprzespanej nocy. Przez niedokładne zagranie gońcem straciłem jakość, chociaż po drodze wymyśliłem piękną pułapkę ale się nie złapał. Później przeciwnik zrobił małą niedokładność i mi się figury ożywiły. Po wymianie hetmanów zrobiła się szansa na zablokowanie pozycji i remis. Jak słusznie zauważył Krzysztof niepotrzebnie wymieniłem skoczka za mało aktywnego gońca przeciwnika i niestety musiałem uznać wyższość przeciwnika. Była to druga partia "na transmisji". :)
- Lewandowski Witold (II+) - w ubiegłorocznej edycji pięknie mnie ograł w pewnej odmianie partii włoskiej. Zatem podchodziłem bardzo ostrożnie i ... ciach - popełniam błąd w debiucie i łapie mi lekką figurę na widełki. Później wymieniam jeszcze dwie lekkie za wieżę i piona ale nie poddaję się i gram dalej licząc na swoją szansę i ... się doczekałem. Wpadłem mu na pierwszą linię wieżą i hetmanem i odbiłem straconą figurę i to ja mam inicjatywę i przewagę ale wiedząc, że Witold potrafi być groźny a czas ma lepszy a ja jestem zmęczony (była w przerwie wycieczka do muzeum) proponuję remi i Witold godzi się natychmiast. Prawdziwy fajter by nie opuścił szansy :)
- Adam Halhoul (II) - bardzo młody ale bardzo ambitny. Zagrał obronę sycylijską z wczesnym e5 i ja wybrałem spokojniejszą kontynuację Sb3 zamiast najmocniejszej, o której wiedziałem Sb5. Niby zacząłem go już lekko wyciskać ale ... nie doczekałem do końca i zamiast kontynuować wyciskanie wybrałem szybkie zdobycie piona z wymianą i przejście do końcówki wieżowej z pionami. Pech chciał, że mojej wieży przeszkadzały własne piony i Adam szybko odrobił straty. Końcówka z gatunku typowo remisowych - komputer też tak pokazywał. Nie ryzykowałem gry na błąd przeciwnika.
- Rafał Kwieciński (II) - przyjechał na turniej z Warszawy, niby nie dysponował wielką techniką ale w poprzedniej rundzie udało mu się zremisować ze Stanisławem Dixą. Dobrze sobie radzi w grze w niedoczasie. O tej partii pisałem w poprzednim wpisie. Bardzo mi się podobała moja gra w tej partii. Chyba najlepsza (najładniejsza) moja partia w tym turnieju i w niedoczasie decyduję się na ofiarę figury za dwa piony (ale wcześniej wyłączyłem przeciwnikowi skoczka z gry) i to było dobre posunięcie. Niestety na oparach czasu nie dostrzegam jak za darmo odbić figurę i przejść do walki moich dwóch wież i gońca przeciw samotnemu hetmanowi. To była piękna i wygrana partia ... a ja ją przegrywam. Znów nieprzespana noc (przez adrenalinę).
- Michał Gołańczyk (II) - opisałem na początku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz