W związku z moją działalnością miałem ostatnio rozmowę z przedstawicielem firmy zajmującej się ODO. Ów człowiek, jako głównego argumentu używał informacji o ukaraniu burmistrza Aleksandrowa Kujawskiego karą 40 tys. zł przez UODO. Część decyzji na zrzucie powyżej. Dla "rasowych" urzędników, to ... zapewne "miód na serce". Ale dla mnie nie. Najważniejsze (na pierwszym miejscu) jest brak umowy powierzenia danych z firmą prowadzącą BIP. Logicznym jest dla mnie, że administrator przekazuje do publikacje właśnie dane, które mają być upublicznione. Taki jest sens istnienia BIP. Gdyby przekazywał jakieś inne dane, oprócz tych danych, które mają być upublicznione, to ok. W innym punkcie, mają zastrzeżenia, że filmy są publikowane na YT a urząd nie ma swoich kopii tych filmów i co było, gdyby filmy z YT zniknęły? Już widzę jak znikną, skoro wiele serwisów zajmuje się właśnie kopiowaniem filmów z YT, już chociażby "wayback machine". Nawet gdyby te filmy zniknęły, to cóż by się stało? Jakiś radny nie mógłby zobaczyć, co kiedyś powiedział i jaki miał krawat? W jeszcze innym punkcie czepiają się, że na BIP są oświadczenia majątkowe urzędników sprzed 10 lat a przepis mówi, że powinny być 6 lat. Skoro była to informacja publiczna, to co za problem, żeby była cały czas publiczną? Zresztą skoro, każdy może sobie skopiować, taką informację, bo jest publiczna, to w każdym momencie może sobie gdzieś tam opublikować i jak to później wyegzekwować? Powołać specjalne służby do ścigania osoby publikujące przedawnione informacje? Idąc dalej tym tropem publikacje zapisu filmowego z posiedzeń obowiązuje od ok. roku a co będzie za pięć lat z tymi filmami na YT z posiedzeń? Trzeba będzie je usuwać? Chwilowo się martwią, że urząd kopii nie ma i mogą zniknąć a za pięć lat będą domagać się "zniknięcia" filmów z internetu, bo 6 lat minęło?
Załóżmy jednak, że Aleksandrów Kujawski zapłaci tę karę. Cóż z tego wyniknie? Z publicznych pieniędzy w kasie Aleksandrowa Kujawskiego zostanie przeniesione 40 tys. do kasy publicznego urzędu (UODO). Z jednej "kieszeni" przełożymy do drugiej "kieszeni" tych samych "spodni".
To jeszcze z lokalnego "podwórka", też o prawie. Oglądałem posiedzenie Rady Gminy Wapno i dowiedziałem się, że przeniesienie przedszkola do WTZ jest już rzeczywiście przesądzone. Teoretycznie (według mnie) wszystko mogłoby funkcjonować jak funkcjonuje i jestem przekonany, że nic poważnego się nie wydarzy. Pewnie pęknięcia będą, pewnie gdzieś jakiś dół się pojawi, ale jestem przekonany, że nie będzie to w takiej skali jak w roku 1977. Są jednak przepisy przeciwpożarowe i aby przedszkole mogło funkcjonować, trzeba coś (jakieś klapy/okna) zainstalować, to oczywiście wymaga inwestycji kilkudziesięciu tysięcy. Do tego pojawia się człowiek, który przed kilkoma laty kierował badaniami za kilka milionów i mówi, że teren jest niebezpieczny, oprócz tego dziwi się, że nie poszło następnych kilka milionów na badania i jakieś tam pompy. W tym momencie znów pojawia się pytanie - jak było możliwe "pompowanie" środków w przedszkole do tej pory? (skoro leży na tak niebezpiecznym terenie) Tak oto prawo stanowione przez człowieka zaprowadziło nas (Wapno) w ślepy zaułek. Każde rozwiązanie będzie w jakiś sposób złe, każde będzie kosztowne. Nikt (żaden urzędnik) nie odważy się postawić na szali czegokolwiek, gdy w grę wchodzi bezpieczeństwo dzieci, chociaż przez kilka lat to bezpieczeństwo jest narażane codziennie. Mógłbym jeszcze pisać, ale ... wracając do tematu - mam wiele zastrzeżeń do ... prawa stanowionego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz