Niestety nie zrobiłem zdjęcia temu UPS-owi. Baterie przyszły do szkoły już w ubiegłym tygodniu. Myślałem, że będzie to kilka minut pracy, a zrobiła się prawie godzina i jeszcze dyrektor mi pomagał. Na początek trzeba było wykręcić śrubki (ten wyraz "śrubki" robił furorę, gdy pracowałem w Niemczech), aby wyjąć UPS z szafy serwerowej. Aby zdjąć blaszaną pokrywę, trzeba było odkręcić kilkanaście śrubek, w tym jedną ukrytą pod logo producenta i wcale nie było łatwo się do niej dostać. Do tego trzeba było demontować panel przedni, pod którym znajdowała się blaszka przykręcona kolejnymi śrubkami. Aby było ciekawiej, baterie były jeszcze w specjalnej prowadnicy i to jeszcze przyklejone i kable na tyle krótkie, aby nie szło wyciągnąć ... Mógłbym zrozumieć taką konstrukcję, gdyby miała funkcjonować w samochodzie terenowym, albo na małym statku, w każdym razie w środowisku związanym z zabezpieczeniami pod kątem ruchu, ale nie w szafie serwerowej, która sobie po prostu stoi. W końcu się udało, ale znów ile czasu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz