Dzisiaj odbyła się "rada analityczna". Kilka godzin spędzonych na wysłuchiwaniu analiz. Gdy odczytałem moją analizę, oczywiście najkrótszą, to ... miałem wrażenie, że słuchający spodziewali się czegoś więcej. Tylko ... po co? Wszyscy nauczyciele wystawili tyle ocen ile powinni (według statutu) a niektórzy więcej. Miałem jeszcze odczytywać - kto ile w jakim miesiącu? Niektóre analizy były ... bardzo, bardzo rozbudowane. Jednak cóż z nich wynikało? Nie usłyszałem jakiejkolwiek sensacji. Była dyskusja o zadaniach domowych, o stawianiu jedynek. Nie odważyłem się jednak nadmienić o artykule jak to w jednej z warszawskich szkół zrezygnowano całkowicie z prac domowych i jak pozytywne miało to skutki. Wszyscy teraz przeżywają jak fantastycznie wypadło Wapno w egzaminach gimnazjalnych. Zwłaszcza z języka polskiego. No i bardzo dobrze. Ciekawe, czy teraz gazety lokalne będą się tak rozpisywać nad sukcesem tego rocznika? Dla przypomnienia - w czerwcu 2014 r. ci sami uczniowie napisali ... najgorzej w powiecie sprawdzian szóstoklasistów.
Pisałem o tym tu. Jedna z koleżanek słusznie zauważyła, że w takim przypadku bardzo wzrośnie EWD naszej szkoły. O tak. Tylko nie wiem (chociaż wiem) co ją podkusiło do dodania informacji, że słaby wynik z matematyki wynikał z kiepskiego wyniku w zadaniach, które wykorzystywały wiedzę z podstawy programowej ze szkoły podstawowej ... ehhh. Czyżby chodziło o tabliczkę mnożenia, o której już dawno temu pisałem? Mam jednak świetną linię obrony. Gdy przyjmowałem uczniów w klasie czwartej, to "a" i "b" były na niemal idealnie równym "poziomie matematycznym". Przy czym ja miałem klasę "b". Na sprawdzianie w 2014 r. minimalnie lepsza była klasa "a". Teraz w 2017 r. minimalnie lepsza była klasa "b". W trakcie gimnazjum ze składu klasy "b" odpadło dwoje bardzo słabych uczniów, którzy niewątpliwie, gdyby pisali to by zaniżyli wyniki klasy "b". Zatem tak naprawdę ... nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło. Niewątpliwie zaowocowały dodatkowe zajęcia, z j.polskiego i matematyki, na których były ... treningi z rozwiązywania testów. No ... pomogło. W klasie szóstej nie było gdzie wstawić tych zajęć. Formalnie prowadziłem ale pamiętam, że przychodziło 3-4 bo innym nie pasował dojazd a obecność nie była obowiązkowa. Natomiast w gimnazjum zrobili "obowiązkowe" i dopiero na końcu uczniowie zaczęli się wykruszać. Koleżanka anglistka nie mogła przejść do porządku nad wynikami z angielskiego rozszerzonego. Natomiast dla mnie nie były żadnym zaskoczeniem i doskonale rozumiałem ten mechanizm.
Sam się dziwię, że tyle napisałem o dzisiejszym dniu.
Dzisiaj minął termin ultimatum. Było trochę odwiedzin bloga z Dębicy (siedziba Śnieżki).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz