piątek, 2 kwietnia 2021

Stres nocnego hydraulika

 



To była ... ciężka noc. Skończyłem kwadrans po drugiej i ... to cały czas w niepewności, a pobudka była też z duszą na ramieniu. Właściwie mógłbym stać przy tych rurkach i patrzeć i wtedy byłoby ciut lepiej. Cóż się wydarzyło? Ano, jeszcze kilka dni temu obwieszczałem zwycięstwo Poxiliny, a jednak ... nie dała rady. Co dzień, dwa doklejałem kolejne warstwy, a i tak zaczynało kapać i musiałem podstawiać szklankę, którą trzeba było co godzinę, dwie opróżniać. Dla świętego spokoju - na noc zamykałem całkiem wodę (żeby tych szklanek nie opróżniać), ale to powodowało kolejne komplikacje (bojler, zmywarka). Zamówione złączki przyszły relatywnie szybko i wziąłem ich nawet na zapas. Obmyślałem plan dodania zaworów, wężyków, wszystko aby zostawić relatywnie dobre warunki do kolejnej naprawy. Jednak, gdy w środku tej nocy zacząłem projektować dodatkowe kolanka i obejścia itd. to doszedłem do wniosku, że się nie uda, że musiałbym do rana pracować i jeszcze nie byłoby pewności, że to się zepnie. Dlatego ... postanowiłem powtórzyć pierwotną konfigurację z jednym kolankiem, jednym trójnikiem i jedną redukcją. Gdy piszę ten tekst mija 6 godzin od zakończenia operacji. Jeszcze jest dobrze, ale jeszcze boję się i mam przygotowany do akcji zawór całkowicie odcinający wodę. 
-
Jeszcze dopisuję (bo rano nie zdążyłem). Rano nagle woda w kuchennej baterii zaczęła lecieć bardzo słabo, ot taką tylko stróżką. Pierwsza myśl - gdy kleiłem rurki dodałem za dużo kleju i on zasechł i teraz trzeba będzie przecinać i zaczynać od nowa. Już myślałem, w którym miejscu i jak wykorzystać np. drut do przepchnięcia ... Ale zacząłem jeszcze raz analizować i ... doszedłem do wniosku, że w czasie przecinania brzeszczotem rurek powstawały takie wiórki/opiłki i teraz one mogły dotrzeć do perlatora w baterii i przytkać strumień wody. Perlator miał takie jakby nacięcie do odkręcania monetą, ale nie udało się. Na szczęście kombinerki dały radę i ... udało się odkręcić i hipoteza została potwierdzona, rzeczywiście było trochę tych plastikowych opiłków. Wystarczyło oczyścić i ... wszystko wróciło do normy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz