sobota, 3 kwietnia 2021

Anemostat winowajcą?



 Jak coś działa, to działa. Czasami lepiej, czasami gorzej, ale działa. Jak się robi rewolucję i wiele się zmienia, to trzeba się liczyć, że coś może przestać działać. Było już kilka wpisów o ... cieknącej rurze. Była sugestia, że to ekipa remontowa przy podłączaniu prysznica coś naruszyła i dlatego rura puściła. Trochę nerwów i czasu mi ta sytuacja zabrała. A jak coś mnie wkurzy, to staram się to przeanalizować wszerz i wzdłuż. Otóż skoro łazienka nowa, to Ewa kazała również wymienić anemostat (zakończenie kanału nawiewnego z kominka). Był biały i w dobrym stanie, ale trzeba było kupić nowy. Mi ten w zupełności wystarczał. Kupiłem nówkę nierdzewkę i pasował. Rura wewnętrzna, łącznik miała średnicę ciut mniejszą niż stary anemostat, ale dzięki temu łatwo pasowała, ale właśnie to okazało się prawdopodobnie (bo do końca nie można mieć pewności) przyczyną kłopotów. Otóż anemostat był na takim postumenciku, pod którym ukryte były również rury. Gdy napalę w kominku, to ciepłe (gorące!) powietrze pędzi rurą do łazienki, ale skoro średnica rury jest większa od średnicy rury anemostatu, to część powietrza dostawała się zapewne do przestrzeni pod postumentem. Wcześniej nie było tego, bo te rury miały odpowiednio dopasowane średnice. Bardzo możliwe, że pod postumentem, w bezpośrednim otoczeniu rur robiła się bardzo duża temperatura powietrza i to właśnie ta gorączka wpłynęła na rozszczelnienie połączenia. Przypomniałem sobie jaka gorąca była ta poxilina, którą oklejałem rurę, a to była rura zimnej wody, czyli nie od wody było to ciepło. Później zacząłem analizować, że pierwszy przeciek pojawił się właśnie po napaleniu w kominku. Gdy ekipa kończyła remont łazienki, to było na tyle ciepło, że nie trzeba było palić. Później, gdy obwieszczałem zwycięstwo z poxiliną, to po pierwszym oklejeniu nie przystawiałem postumentu, aby obserwować, czy nie cieknie. Jak wszystko wydawało się ok, przystawiłem i ... zaczęło ciec. Puki było odkryte nie ciekło, bo rury się nie nagrzewały, bo ciepło nie gromadziło się pod postumentem. Teraz, po czasie ta zagadka cieknącej rury układa się w logiczną całość. Gdy wkleiłem nowe rury, postument też był zdjęty na potrzeby obserwacji, ale gdybym wrócił do palenia przy postawionym postumencie, ... pewnie znów by się coś wydarzyło. Aby zapobiec przegrzewaniu się rur, wstawiłem miedzy rury z wodą, a rurę z ciepłym powietrzem warstwę wełny mineralnej. Ponadto uszczelniłem szczelinę na połączeniu rury z ciepłym powietrzem i rury anemostatu takim specjalnym plecionym sznurkiem do szyb kominkowych, aby ciepłe powietrze nie dostawało się pod postument. Teraz powinno być dobrze. Oczywiście byłoby dobrze, gdyby nie ten cały remont łazienki, ale na to już nie poradzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz