Zacząłem się zastanawiać dlaczego w tym turnieju "Lato na Pałukach" tak mi nie idzie? Dlaczego dopiero 13 miejsce? Zajrzałem do wpisu z 49-ej edycji i okazało się, że miałem ... 13-e miejsce. Postanowiłem zajrzeć jeszcze do 48-edycji i ... 13-e miejsce. Ponieważ jestem krótko po lekturze "Myśl i bogać się" Napoleona Hilla, zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem sam tego "pecha" nie ściągam. Tam bohaterowie książki między innymi siłą autosugestii przyciągali bogactwo. Niewykluczone, że można również "przyciągać" pecha. Przecież, gdy pisałem tekst konkursowy na konkurs PKO, byłem przekonany że wygram nagrodę i rzeczywiście wygrałem. Niewykluczone, że na turnieje też trzeba jeździć z przeświadczeniem, że jest się najlepszym i trzeba wygrywać. Oczywiście, że można pojedynczą partię przegrać ale trzeba mieć nastawienie przed każdą partią - "gram na wygraną"/ "wygram" etc. etc. a nie zakładać z góry a ten zawodnik jest silniejszy, z nim jeszcze nie wygrałem albo mając mało czas brać remis w lepszej pozycji z powodu obaw o utratę połówki. Trzeba się "zaprogramować" na sukces :) a to wcale nie jest łatwe.
Taka ciekawostka - w miarę zbliżania się turnieju mój ranking w rozwiązywaniu zadań szachowych systematycznie spadał. Natomiast dzień po turnieju potrafiłem rozwiązać bezbłędnie całą dzienną dawkę zadań. Opadły emocje, było łatwiej, wszystko na szachownicy widziałem. Natomiast na turnieju takie spięcie, wręcz paraliż umysłowy. Oczywiście wtedy (podczas turnieju) tłumaczyłem sobie to brakiem ogrania i pewnie trochę w tym racji jest, bo czym innym jest granie 15-ek, zwłaszcza bez bonifikaty czasowej a czym innym granie partii z czasem 3 dni na posunięcie, bez obciążenia koniecznością szybkiego wykonywania ruchu.
Szczerze mówiąc ... wątpię aby Manoj Sharma przeczytał/przetłumaczył ten wpis ale ... nie usunę jego komentarza. Kto wie ... może jak już będę bogaty, to pojadę do Indii?
OdpowiedzUsuń