zaczyna kwitnąć i ładnie pachnieć. W Mistrzostwach Wągrowca w Szachach Błyskawicznych też lipa. Trudno uznać 14. miejsce na sukces i niewielkie pocieszenie w tym, że lokalni konkurenci (K. Szwon, A. Kurz i R. Żurowski) mieli tylko pół punktu więcej. Zabrakło przede wszystkim woli walki. Co prawda wczoraj był wyjazd do Inowrocławia, a później był wypad na strongmanów do Wapna i nie było czasu przygotować się mentalnie. Do tego pięciominutówki bez dodawanego czasu, to nie jest moja specjalność i nie przepadam za takimi szachami. Jednak wypadałoby zdobyć tak z półtora punktu więcej ... cóż. Popełniałem naprawdę głupie błędy np. mając kompletnie wygraną partię "zobaczyłem" na zegarze przeciwnika flagę, ale nie zatrzymałem zegara ... i chociaż miałem kilka sekund więcej, to ostatecznie u przeciwnika została 1 sekunda, a u mnie wyświetliła się flaga. Z Radosławem Ż. widziałem stratę figury, ale szansę na jej odbicie i ... poszedłem na ten wariant, chociaż nie powinienem, bo chociaż odbijałem figurę, to zostawałem bez piona, później poszedłem na wymianę hetmanów, gdy trzeba było komplikować, a nie upraszczać. Nawet z Bronkiem P. miałem kłopoty. Grał naprawdę szybko i w miarę precyzyjnie, tzn. bez większych błędów. Gdy już uzyskałem przewagę, to zostało mi 38 sekund i gdyby dalej grał szybko, to mógłbym nie zdążyć go zamatować, ale ... zastawiłem pułapkę i wpadł, tzn. wykonał posunięcie mając szachowanego króla i zapasem dodatkowej minuty już bez problemów go pokonałem. Świetnie wypadła moja wychowanka Zuzanna G., która zdobyła (tak jak ja) 6 punktów i ... pokazała, że to ona powinna jechać na wojewódzką "Złotą Wieżę" i prawdopodobnie zdobyłaby więcej punktów, niż Dawid L.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz