Dzisiaj dyrekcja rozesłała informatykom zdjęcie klawiatury, którą znalazła w sali sprzątaczka. Przeciętny obserwator zobaczy w tym akt wandalizmu. Do tego jeszcze można pomyśleć - co się na tych lekcjach dzieje? Gdzie są nauczyciele? Etc. etc. Takie rozumowanie jest jak najbardziej uzasadnione. Oczywiście lepiej by było, aby była zadbana i w pełni funkcjonalna. Warto jednak przyjrzeć się bliżej zaistniałej sytuacji. Na wstępie warto zauważyć, że klawiatura jest z ... najniższej półki cenowej i niektóre egzemplarze z tej firmy są felerne od nowości, ale załóżmy, że była ok. Sala komputerowa, z której pochodzi ten egzemplarz jest tak naprawdę salą komputerową tylko z nazwy. W praktyce nie sposób na tym sprzęcie prowadzić normalnych zajęć. Nie wszystkie komputery się uruchamiają, zainstalowany na nich jest ... Windows XP. Mało jest stron internetowych, która uda się otworzyć w przeglądarkach tam zainstalowanych. W efekcie zaglądając do sali widzimy komputery, ale zorientowani wiedzą, że w praktyce można spróbować uruchomić Sapera. Jeden ambitny uczeń próbował uruchomić Linuxa z pendriva i nawet mu się udało, ale działał strasznie ospale. Wczoraj miałem lekcje w tej sali i na początku lekcji zgłosił się uczeń, który pokazał, że klawiatura jest pęknięta, tzn. była jeszcze w jednym kawałku, ale szło ją niejako złożyć na pół. Nie podjąłem żadnych działań, bo uznałem, iż nie ma sensu "płakać" nad uszkodzeniem, skoro i tak sprzęt nadaje się jedynie do utylizacji. Ponieważ na tym sprzęcie nie dało się pracować, a program został w praktyce zrealizowany i do tego oceny końcowe już wystawione, a uczniowie najchętniej poszliby do domu. Postanowiłem im pokazać grę logiczną "5,4,3" o dziwo "zaiskrzyło" uczniowie podjęli wyzwanie i kilku naprawdę mocno się zaangażowało. Tablicy i kredy już zaczęło brakować, więc zaproponowałem, aby zamiast zapałek wykorzystać klawisze z i tak już uszkodzonej klawiatury, która i tak nie nadawała się do naprawy. Uczniom "w to graj", już po chwili klawisze były powyrywane i mogliśmy grać klawiszami. Aktywność intelektualna uczniów była naprawdę wysoka. Kilku z nich próbowało kontynuować grę nawet dzisiaj, bo podobno pracowali nad algorytmem w domu. Jednak tym razem mieliśmy zajęcia już w innej sali i nikt nie wpadł na pomysł, aby niszczyć klawiatury na potrzebę gry. Wtedy było to "przy okazji" tzn. z klawiatury i tak już nic nie będzie, to wykorzystajmy co się da. Postawa sprzątaczki po znalezieniu zniszczonego sprzętu ... jak najbardziej poprawna - zgłosiła zwierzchnictwu. Postawa dyrekcji po zgłoszeniu ... jak najbardziej poprawna - przyjmuje do wiadomości i apeluje do nauczycieli o dbanie o sprzęt i zgłaszanie incydentów. Postawa moja ... no właśnie tu akurat można mieć zastrzeżenia. Teoretycznie bierność, tzn. przyjęcie do wiadomości zniszczenia i na dodatek jeszcze spowodowanie totalnej destrukcji sprzętu. Cóż jednak by dało rozczulanie się nad zniszczoną klawiaturą? ... Nic.
Wkrótce w tej sali ma się znaleźć nowy sprzęt z projektu. Oby stało się to jak najszybciej, bo jeśli po wakacjach stać tam będzie jeszcze obecny, to można się spodziewać więcej takich zdarzeń. Natomiast w tym wypadku "koszt" pomocy do przeprowadzenia, naprawdę angażujących zajęć, okazał się naprawdę znikomy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz