Korzystając z dużego zachmurzenia postanowiłem sobie wreszcie przebiec dłuższy kawałek. Pierwsza dyszka prawie godzina (kilkadziesiąt sekund urwałem) druga dyszka praktycznie godzinka bez kilku sekund. Teraz wydawało się, że te cztery ostatnie kilometry to tylko formalność ... ale właśnie ostatni, dwudziesty czwarty kilometr okazał się krytyczny i na nim zgubiłem prawie całą dotychczasową nadwyżkę, czyli dystans był dobrany naprawdę na miarę. Słońce było co prawda za chmurami ale ciepło było i bardzo duża wilgotność powietrza, przez 17 i 18 km wręcz mżyło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz