Mam w domu dwie łazienki. W tych łazienkach (między innymi) są dwie spłuczki. Jedna z tych łazienek wkrótce przejdzie gruntowną przemianę. Miało to być już w wakacje, a nie wiadomo, czy fachowcy dotrą w tym roku. W każdym razie przy spłuczce wyskoczył ten kapsel, który naciskamy, aby uruchomić spłukiwanie. Na początku tylko ponownie wciskałem, ale sprężyna była na tyle mocna, że kapsel wyskakiwał i tyle. Wpadłem na "genialny" pomysł, aby zastosować "kropelkę". Zatem wlałem kropelkę "Kropelki" do rurki kapsla. Na wszelki wypadek położyłem odwrotnie na podłodze i przycisnąłem ceramiczną płytką.Po kilku minutach wróciłem i chciałem zamontować mechanizm. Klej trzymał świetnie, ... za świetnie. Ze zdziwieniem odkryłem, że kapsla nie można wcisnąć, tzn. kapsel skleiłem z "paluchem" z tworzywa, a ten "paluch" chodził w takiej prowadnicy też z tworzywa, tylko teraz przestał chodzić, przestał się przesuwać w tej prowadnicy. Żadna siła nie pomagała, nie szło wcisnąć i już. Prawdopodobnie opary "Kropelki" weszły w reakcję z tworzywem "palucha" i prowadnicy i je "zespawał". Jestem przekonany, że cały czas mechanizm trzymałem w takiej pozycji, że niemożliwe było, aby kropelka "Kropelki" skapnęła na to połączenie palucha i prowadnicy. Ponieważ był wieczór, to poczekałem do dnia następnego, aby udać się do warsztatu teścia i spróbować wykorzystać imadło i młotek. Wcale nie było łatwo, ale ostatecznie udało się przesunąć paluch w prowadnicy. Jednak teraz sprężyna jest za słaba, aby odpychać kapsel do góry po wciśnięciu. Próbowałem wkropić olej rzepakowy, później znalazłem olej silikonowy, jednak mechanizm nadal nie chodzi tak jak powinien. Sprężyna, która dawniej wystrzeliwała kapsel teraz nie daje rady przesunąć paluch do góry. Z ciekawości wyjąłem taki analogiczny mechanizm z drugiej spłuczki i ... zasada działania jest taka sama tzn. naciskasz kapsel, uruchamiasz spłukiwanie, a sprężyna cofa kapsel do góry. Niestety nie mogę wymienić tych mechanizmów, bo ten bardziej precyzyjny ma trochę inną długość i jest jeszcze dodatkowo skręcany gwintem z pozostałą częścią spłuczki. Ja sobie przypomniałem, że kiedyś w tamtym mechanizmie było podobnie (kapsel wyskakiwał i też przykleiłem kropelką i było ok). Pewnie dlatego tutaj wpadłem na podobny pomysł. Jednak tam paluch i prowadnica mają owalne przekroje i jest tyle luzu, że nie ma absolutnie szans na zatarcie. Natomiast w tym "precyzyjnym" mechanizmie przekrój palucha z jednej strony jest owalny, a z drugiej strony ma przekrój krzyża. Po co takie udziwnienia? I tu wszystko było bardzo precyzyjne, idealnie wszystko przylega. No i "zemściła się" ta precyzja. Właśnie przy takiej precyzji, gdy coś się wydarzyło (te opary z "Kropelki"), to przesuwanie nie odbywa się już płynnie. W każdym razie sprężyna nie jest w stanie przesunąć palucha. Teraz sobie opisałem ... a wkrótce trzeba będzie wrócić do walki ze spłuczką.
Natomiast natychmiast przypomniały mi się przy okazji anegdoty/przypowieści z czasów studium wojskowego na czwartym roku studiów. O tym jak podczas wojny w Wietnamie Amerykanie w czasie walk wyrzucali swoje precyzyjne karabiny automatyczne, które były znakomite, ale tylko w laboratoryjnych warunkach, natomiast w warunkach bojowych, gdy dostało się ziarnko piasku, zaraz się zacinały i gdy tylko zobaczyli prymitywnego Kałasznikowa, to właśnie wybierali ten teoretycznie gorszy. Bo z Kałasznikowa podobno trudno trafić do celu nawet z małej odległości, tzn. ma małą celność, ale może wpaść do kałuży, może być utarzany w piasku, ale ... się nie zatnie.
Tak to jest z tą precyzją. Nawet w zdalnym nauczaniu jest wiele zaawansowanych narzędzi, które świetnie się sprawdzą, gdy będzie z nich korzystać nauczyciel mający biegłość w technologiach. Natomiast, gdy te same narzędzia dostaną się do nauczyciela, który dopiero zaczyna przygodę z komputerem mogą powodować tylko zamieszanie i frustrację tego nieprzygotowanego nauczyciela.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz