Świadomie dodałem pytajnik za tytułem wpisu. Ja się tylko pytam. Zdjęcie pochodzi z artykułu. Dzisiaj byliśmy z żoną w kościele. Pierwszy raz od ... ponad miesiąca. Nie napiszę ile ludzi było. Połowa była w maseczkach, połowa była bez maseczek. Ja nie założyłem maseczki (ale miałem pod ręką), Ewa weszła w maseczce a później ... zdejmowała, zakładała, zdejmowała, zakładała. Generalnie siadali zachowując odstępy, chociaż nie było wyznaczonych miejsc, ale widziałem rodzinę, która przyjechała jednym samochodem, z jednego domu a siedzieli oddzielnie i w maseczkach. Po obiedzie pojechaliśmy na przejażdżkę rowerową. Tym razem nawet nie zabrałem maseczki. Ewa wyruszyła w maseczce, ale po pewnym czasie ... zdjęła. Nie potrafiła mi wytłumaczyć, dlaczego zakłada maseczkę? Odbieram to jednak właśnie jako "tresurę" - każą nosić, to noszę. Jednak skoro w pobliżu nie ma nikogo, to ... jaki sens ma maseczka? Może zaszkodzić tylko temu, który ją nosi. Jestem pewien, że maseczki wyrządzą globalnie więcej szkód, niż pomogą.
Koty chodzą swoimi drogami i koty się nie przejmują :)
-
JKD ma dzisiaj 22. urodziny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz