czwartek, 9 kwietnia 2020

Inne zdanie na temat walki z koronawirusem

Trafiłem na ten film i ... bardzo dobrze, bo mam takie samo zdanie na ten temat. Jednak nie jestem specjalistą i zwłaszcza w obecnej sytuacji głoszenie takich opinii jest bardzo kontrowersyjne. Zarzucą człowiekowi, że nie ma sumienia, że skazuje ludzi na ... śmierć. Dla tych, którzy nie rozumieją języka niemieckiego w skrócie. Otóż ten pan - Sucharit Bhakdi (profesor, ekspert od wirusów) twierdzi, iż koronawirus nie jest żadnym nadzwyczajnym wirusem.Część umierających ludzi umarło by i tak na jakiegoś wirusa i część z nich zapewne na koronawirusa. Działania rządów są irracjonalne ponieważ wirus tylko minimalnie podniósłby umieralność (gdyby nic nie robić) Tzn. zamiast 20 zmarłych na milion byłoby może 30 zmarłych na milion. Natomiast szkody jakie nastąpią na skutek tych wszystkich ograniczeń są o niebo większe. Starszym ludziom potrzebne są właśnie kontakty, radość życia. Natomiast ta izolacja spowoduje właśnie depresję i może skrócić życie wszystkich. 
On już wcale nie wypowiada się o gospodarce a przecież tu jaka nastąpi klęska. Wszyscy dziwią się Szwecji, która jako jedyna "w okolicy" nie wprowadziła takich drastycznych obostrzeń. Podobno właśnie teraz miał być tam największy kryzys w szpitalach. Wojsko przygotowało nawet olbrzymie namioty, które miały służyć zarażonym jako szpitale polowe. Sęk w tym, że wcale nie są potrzebne. W szpitalach wcale nie ma tłoku. 
Z pewnością dla wielu osób #zostanwdomu będzie bardzo trudne, stresujące i wpłynie negatywnie na stan ich zdrowia. W Damasławku, w poniedziałek było kolejne samobójstwo w powiecie wągrowieckim. (znów ta statystyka) Co było powodem? ... Wcale bym się nie zdziwił, gdyby były to te wszystkie zakazy, czyli ta obecna sytuacja. Wątpię, aby ktoś prowadził takie statystyki, ale żeby się tylko nie okazało, że te całe obostrzenia pochłoną więcej ofiar, niż COVID-19. Tak naprawdę, to i tak większość ofiar wirusa miało choroby współistniejące. Do tego ile osób umrze z powodu innych chorób, ale nie mogąc się normalnie leczyć bo jest zamieszanie w szpitalach. (np. wokalista grupy Rezerwat, wstrzymywał się z pójściem do szpitala ... a później było za późno, ... zmarł)
Strach jechać na myjnie, podobno nie wolno, podobno dają mandaty. Nie pozostało mi nic innego, jak kupić myjkę ciśnieniową. Gdy jechałem dzisiaj do paczkomatu, który jest przy stacji benzynowej, to rzeczywiście stanowiska na myjni były suche. Branża usługowa już "leży" a dzisiaj pojawiły się artykuły o cięciach w branży budżetowej. Mam nadzieję, że mój wpis ... nie zostanie zablokowany.
____
Dopisuję
____
Wkrótce wchodzi w życie obowiązek chodzenia w maseczkach.
... i jeszcze
____________________
List otwarty profesora

____________________
Prof. Dr. med. Sucharit Bhakdi

Pani Kanclerz Niemiec Dr. re. Nat. Angela Merkel
Bundeskanzleramt
Willy-Brandt-Stasse 1
10557 Berlin
     
                                                                                                                     Kilonia, 26 marca 2020

List otwarty


Wielce Szanowna Pani Kanclerz,

Jako emerytowany profesor Uniwersytetu Jana Gutenberga w Moguncji i wieloletni dyrektor tamtejszego Instytutu Mikrobiologii Medycznej i Higieny czuję się zobowiązany krytycznie przeanalizować daleko idące ograniczenia życia publicznego, mające na celu zmniejszenie rozprzestrzeniania się wirusa COVID-19.

Chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że nie chcę bagatelizować zagrożeń związanych z zachorowaniem z powodu wirusa ani też kolportować politycznego przesłania. Jednak odczuwam jako mój obowiązek, żeby przedstawić swój naukowy wkład celem prawidłowego uporządkowania danych, a fakty, które do tej pory znamy, umiejscowić we właściwej perspektywie. Ponadto chciałbym postawić pytania, którym grozi w gorącej debacie, że nie zostaną zadane.

Powód mojej troski leży przede wszystkim w naprawdę nieobliczalnych społeczno-ekonomicznych konsekwencjach wynikających z drastycznych środków restrykcji, które stosuje się obecnie w wielu częściach Europy i które również w dużym stopniu są praktykowane w Niemczech.

Chciałbym krytycznie i dalekowzrocznie przedyskutować zalety i wady ograniczenia życia publicznego i wynikające z nich długoterminowe skutki.

Dlatego chciałbym postawić pięć pytań, na które do tej pory nie odpowiedziano wystarczająco, a które są nieodzowne dla wyważonej analizy.

Proszę Panią o szybkie zajęcie stanowiska i jednocześnie apeluję do rządu celem wypracowania strategii, żeby chronić skutecznie ludzi z grup ryzyka bez całościowego ograniczania życia publicznego i coraz większego polaryzowania społeczeństwa, które i tak już ma miejsce.

Z poważaniem
Prof. Dr. Med. Sucharit Bhakdi


  1. Statystyka
W nauce o chorobach zakaźnych, utworzonej przez samego Roberta Kocha, rozróżnia się tradycyjnie między infekcją a chorobą. Choroba wymaga klinicznej manifestacji. [1] Dlatego tylko pacjenci z symptomami, jak np. gorączką czy kaszlem, powinni być uwzględniani w statystyce jako nowe zachorowania.

Innymi słowy nowa infekcja nie oznacza koniecznie, jak mierzy się podczas testu COVID-19, że mamy do czynienia z nowym chorym pacjentem, który potrzebuje łóżka w szpitalu. Obecnie zakłada się, że 5% wszystkich zainfekowanych ciężko choruje i wymaga wentylacji mechanicznej. Bazujące na tym szacunki mówią, że system służby zdrowia mógłby być nadmiernie obciążony.

Moje pytanie: Czy przy tych szacunkach rozróżniano między zainfekowanymi bez symptomów, a rzeczywiście chorymi pacjentami, a więc ludźmi, którzy mają symptomy?

  1. Zagrożenie

Szereg koronawirusów jest, medialnie prawie niezauważonych, już od dawna w obiegu. [2] Gdyby się okazało, że wirusowi COVID-19 nie wolno przypisać znacząco wyższego potencjału zagrożenia niż już obecnym koronawirusom, wszystkie środki zaradcze straciłyby oczywiście rację bytu.

W międzynarodowym, uznanym czasopiśmie naukowym „International Journal of Antimicrobial Agents” wkrótce ukaże się artykuł, która dotyczy ściśle tego zagadnienia. Wstępne wyniki tych badań są już dzisiaj do wglądu i prowadzą do wniosku, że nowy wirus NIE różni się pod względem zagrożenia od tradycyjnych koronawirusów. Takie stanowisko wyrażają autorzy badań już w tytule swojej pracy: SARS-CoV-2: Fear versus data [Strach kontra dane – przyp. red.]. [3]

Moje pytanie: Jak wygląda teraźniejsze wykorzystanie stacji intensywnej terapii w przypadku pacjentów ze zdiagnozowanym COVID-19 w porównaniu do innych infekcji koronawirusem i w jakim stopniu będą te dane uwzględniane przy podejmowaniu kolejnych decyzji przez rząd? Ponadto: Czy powyższe badania [Fear versus data – przyp. red.] zostały wzięte pod uwagę w dotychczasowych planowaniach? Oczywiście także tutaj obowiązuje: zdiagnozowany oznacza, że wirus ma znaczący udział w stanie chorobowym pacjenta, a nie że, przykładowo, istniejące wcześniej choroby odgrywają większą rolę.

  1. Rozprzestrzenianie

Według relacji „Süddeutche Zeitung” nie jest dokładnie znane nawet często cytowanemu Instytutowi Roberta Kocha, ile osób jest testowanych na COVID-19.  Jednak jest faktem, że w Niemczech wraz z rosnącym wolumenem testów można było zaobserwować ostatnio szybki wzrost liczby przypadków. [4] Zatem można podejrzewać, że wirus już się niezauważenie rozprzestrzenił w zdrowej [części – przyp. red.] populacji. To miałoby dwa skutki: po pierwsze oznaczałoby, że oficjalna liczba zgonów – przykładowo 26 marca 2020 było 206 przypadków śmiertelnych przy 37300 infekcji, albo 0.55 proc. [5] – jest zbyt wysoko oszacowana; i po drugie, że jest prawie niemożliwe, żeby uniknąć rozprzestrzeniania się [wirusa – przyp. red] w zdrowej [części – przyp. red.] populacji.

Moje pytanie: Czy miało już miejsce losowe badanie ogółu zdrowej populacji, żeby zweryfikować rzeczywiste rozprzestrzenianie się wirusa, albo czy jest to wkrótce przewidziane?

  1. Śmiertelność

Obecnie mówi się w mediach szczególnie dużo o strachu przed wzrostem liczby zgonów w Niemczech (aktualnie 0.55 proc.). Wielu ludzi martwi się, że może ona wystrzelić w górę jak we Włoszech (10 proc.) lub Hiszpanii (7 proc.), jeśli nie będzie się działać zawczasu.

Jednocześnie popełnia się na całym świecie błąd, żeby raportować zgony jako uwarunkowane wirusem, jeśli tylko zostanie stwierdzone istnienie wirusa w chwili śmierci – niezależnie od innych czynników. To łamie fundamentalną zasadę nauki o chorobach zakaźnych: dopiero wtedy, gdy zostanie stwierdzone, że jakiś czynnik ma znaczący udział w zachorowaniu lub śmierci, wolno postawić diagnozę. Zespół roboczy naukowych, medycznych stowarzyszeń specjalistycznych pisze w swoich wytycznych wyraźnie: „Obok powodu śmierci musi być podany łańcuch przyczyn z odpowiednimi głównymi chorobami na trzecim miejscu w karcie zgonu (*). Okazjonalnie muszą być podawane również cztery składowe łańcucha przyczynowego.” [6]

Obecnie nie ma żadnych oficjalnych danych o tym, czy przynajmniej później zostały przedsięwzięte krytyczne analizy kart chorych, żeby stwierdzić, ile rzeczywiście przypadków śmiertelnych można przypisać wirusowi.

Moje pytanie: Czy Niemcy naśladują po prostu trend generalnego podejrzewania COVID-19? I: czy zamierza się takie kategoryzowanie dalej bezkrytycznie kontynuować, jak w innych krajach? Jak powinno się wówczas rozróżniać między przypadkami śmierci rzeczywiście uwarunkowanymi koronawirusem i przypadkową obecnością wirusa w momencie śmierci?

(*) W Polsce jest to zawarte w Karcie Zgonu (dokument określony przez Ministerstwo Zdrowia), która zawiera: przyczynę wyjściową zgonu, przyczynę wtórną zgonu, przyczynę bezpośrednią zgonu, inne istotne okoliczności przyczyniające się do zgonu, ale nie związane z chorobą ani stanem ją powodującym [przyp. red.]

  1. Porównywalność

Ciągle powołuje się na straszną sytuację we Włoszech jako scenariusz odniesienia. Prawdziwa rola wirusa w tym kraju jest jednak z wielu przyczyn zupełnie niejasna – nie tylko dlatego, że punkty 3 i 4 też się tutaj odnoszą, ale również dlatego, że istnieją nadzwyczajne zewnętrzne czynniki, które czynią te regiony szczególnie podatne.

Do nich należy między innymi podwyższone zanieczyszczenie powietrza w północnych Włoszech. Według szacunków WHO taka sytuacja doprowadziła w 2006 roku również bez wirusa do ponad 8000 dodatkowych zgonów jedynie w trzynastu największych miastach Włoch. [7] Taka sytuacja od tamtego czasu nie zmieniła się znacząco. [8] Ponadto w końcu również udowodniono, że zanieczyszczenie powietrza bardzo mocno podnosi ryzyko wirusowych chorób płuc. [9]

Poza tym 27.4 proc. szczególnie zagrożonej populacji w tym kraju żyje razem z młodymi osobami. W Hiszpanii nawet 33.5 proc. W Niemczech jest to dla porównania tylko 7 proc. [10].

Dodatkowo w Niemczech wg prof. Reinharda Busse, dyrektora wydziału Zarządzania w Służbie Zdrowia na uniwersytecie w Berlinie, odnośnie do stanowisk intensywnej terapii, to są one wyraźnie lepiej wyposażone niż we Włoszech – i to mianowicie o współczynnik ok. 2.5 [11].

Moje pytanie: Jakie starania są przedsiębrane, żeby przybliżyć ludności te elementarne różnice i wyjaśnić, że scenariusze jak we Włoszech czy Hiszpanii nie są tutaj [w Niemczech – przyp. red.] realistyczne?
____
To jeszcze link o "Diamond Princess" wycieczkowcu z koronawirusem 
-  https://politykapolska.eu/2020/03/26/diamond-princess-gotowy-model-badawczy-ktory-da-sie-przelozyc-na-cala-populacje/
=

1 komentarz:

  1. Każda opinia, która nie wpisuje się w tok myślenia ogółu jest traktowana jako opinia szaleńca, zwolennika teorii spiskowych i ogólnie oszołoma. Takie mamy czasy. Lepiej w ogóle nie myśleć, nie dociekać, a bazować na tym, czym karmią nas rządy i media.

    OdpowiedzUsuń