Plany planami a życie życiem. Małe szanse na to, by nadrobić zaległości z 10 dni tego roku. W poniedziałek w szkole od rana do wieczora, bo rada, we wtorek w szkole od rana do wieczora, bo szkolenie bhp. W środę okazuje się, że jakaś infekcja mnie bierze a Ewie przy aktualizacji rozwala się program. Do piątku musiałem wyprowadzić dzienniki - normalny i karciany, a w elektronicznym też wysyłałem uwagi. Na wprowadzanie lekcji do internetu nie było już absolutnie czasu. Tylko sny miałem ciekawe. W poniedziałek śniło mi się, że byłem gdzieś ... w Budapeszcie (?), tam kilka osób na mnie liczyło, że ich gdzieś dowiozę i byli przekonani, że świetnie sobie z tym poradzę a ja miałem świadomość, iż nie mam żadnej orientacji a na pewno orientacji gdzie jechać (a woziłem ich gdzieś samochodem), ja sobie ot tak jechałem przed siebie wiedząc, że nie wiem gdzie jadę a moi towarzysze myśleli, tzn. ja miałem taką świadomość, że niby ja doskonale wiem gdzie jechać ... a ja nie miałem odwagi ich uświadamiać, że ja nie mam pojęcia i wolałem ich zostawić w tej nieświadomości... We wtorek śniło mi się ... już prawie zapomniałem. W środę śniło mi się, że zjawili się u mnie Afgańczycy (Issa z kolegami) a ja ... postanowiłem ich jakoś "załatwić" podejrzewając ich o złe zamiary ale ... mi się nie udało ... ale okazało się, że niepotrzebnie się ich obawiałem, bo nie mieli złych zamiarów, co zostało ujawnione przez jakieś tajne służby ... ale skończyło się jakoś ... "pokojowo"... W szkole też lekko nie było. Weronika Fik kompletnie roztrzaskała laptopa, matryca popękana a do tego jeszcze klawiatura też robi spięcie. W szkolnym Macbooku spuchła bateria ... i też padła klawiatura. Podobno uszkodzeniu uległ również szkolny ekran. W czwartek nic nie udało się naprawić u Ewy a w dodatku musiała jechać do lekarza a lekarz zamknął praktykę i musimy się przepisać do innego rodzinnego. Wieczorem w czwartek jeszcze szukając rozwiązania problemu z programem Ewy napisałem e-mail do Sygnity z opisanym problemem. Gdy rano dzisiaj wstawałem, wiedziałem że muszę zachować spokój i ... dotrwać do końca... i że będzie ciężko. Odpuściłem klasom drugim kartkówkę z układów równań, to nie będę musiał poprawiać ... ale czy oni się nauczą? Wyprowadziłem dzienniki ... ale jeszcze nie są "zaliczone". W poniedziałek zacznę układanie planu na nowe półrocze ... ułożenie wydaje się niemożliwe a ja będę musiał ułożyć. Udało się złożyć deklaracje do nowego lekarza, po lekarzu zaraz udałem się do Ewy. Tam już przy telefonie był ekspert z Sygnity, który mnie poprowadził przez aktualizację. Nie byłbym w stanie wykonać tego samodzielnie (instalacja Firebirda, jakaś "magiczna" komenda w w wierszu poleceń, gdzie musiałem jeszcze odkryć drobną zmianę, która mieszała, podmiana pliku programu z innego komputera ze starszą wersją w celu "oszukania" instalatora ... ale w końcu się udało. W poniedziałek wpływały na konto pożyczki moja i Ewy, trzynastka Ewy i konto zaczęło wyglądać rozsądnie ale Ewa wymyśliła wymianę kuchni, był fachowiec, przysłał wycenę i ... żeby tylko starczyło. Pewnie jeszcze nie wszystko opisałem ... na szczęście nadchodzą ferie ... tylko to układanie planu ehhhh
Taka ładna godzina publikacji wyszła, że nie chcę jej już psuć ... ale dzisiaj śniło mi się, że byłem na turnieju szachowym w Japonii i tam grałem fenomenalnie obronę holenderską ogrywając mocniejszego przeciwnika a po partii poszliśmy z Olkiem D. i japońskim szachistą na spacer i proponowałem mu, aby pojechał na turniej do Wietnamu, bo tam taniej ale on nie chciał, bo musiałby zmieniać silikony w swoich słuchawkach od iPoda, przechodziliśmy koło czegoś co wydawało się jakimś centrum handlowym a niby było cmentarzem ale na początku stały karuzele ale taki nieozdobione, surowe tylko pomalowane farbą zieloną elementy metalowe i zastanawiałem się, czy one mają jakąś funkcję ... trochę dalej można było kupić takie palety ze zniczami i Olek D. kupił taką jedną paletę, na której było kilka zniczy jako pamiątkę z Japonii i ja się przyjrzałem ... i te szklane klosze wydały się takie super, jak kryształy i pomyślałem, że też muszę kupić ... i się sen skończył ...
OdpowiedzUsuń