niedziela, 4 września 2011

Zamiast do Piły, do Paryża!


"Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma!" W ramach oszczędności "odpuściłem pólmaraton w Pile (wpisowe+dojazd+...= ok. 200 zł) i pobiegłem sobie pólmaraton moją trasą przez Paryż do Sielca. Przy tablicy z napisem "Paryż" spotkałem nawet kilka samochodów fanklubu Citroena (prawdopodobnie), którzy robili sobie zdjęcia przy tablicy, dokleili tam nawet swoją naklejkę z napisem "Paris", stali prawdopodobnie według "starszeństwa" i na początku był egzemplarz z pewnością przedwojenny, była również "cytryna" i inne charakterystyczne. Jak wracałem, to już ich nie było. Prawdopodobnie za szybko zacząłem, na 3 km miałem czas 14:50 czyli każdy km poniżej 5 minut i już myślałem o pobiciu mojego rekordu na 10 km przy okazji biegnięcia pólmaratonu ale już od minięcia "cytryniarzy" zaczęło być gorzej i zacząłem tracić na każdym kilometrze. Ostatecznie 10 km zrobiłem w 53 minuty i to by było ok ale lepiej gdybym od początku zrobił to równym tempem. Oczywiście druga dycha poszła już gorzej, bo 57 minut no i końcówka w 5:20. Razem daje to czas 1:55:20 czyli nawet gorszy, niż w ubiegłym roku w Pile gdzie końcówkę pokonywałem chwilami maszerując. Dzisiaj wszystko przebiegłem i pewnie jestem w stanie zejść do 1:50 ale oczywiście nie jest to takie proste. Do MP zostało 6 tygodni, do półmaratonu w Gnieźnie 2 tygodnie, byle tak trzymać i delikatnie podkręcać. Na chess.com też średnio ale przyzwoicie, na treningu taktycznym cały czas utrzymuję się w przedziale 2100-2200.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz