wtorek, 30 czerwca 2009
Prawdziwa dycha - nowa era mojego biegania
Poprzedni wpis pisałem rano ale był on wynikiem przemyśleń z poprzedniego dnia. Dzisiaj postanowiłem zacząć wcielać teorię w praktykę i przebiegłem 10 km (wczoraj myślałem nawet o 20 ale w trakcie się rozmyśliłem). Starałem się biec wyprostowany i stawiać stopy przynajmniej na śródstopie (byle nie pięty). Pierwsze 2,5 km przebiegłem w świetnym czasie 12 min. (chyba za szybko) później musiałem się pilnować przed pochylaniem i stąpaniem na pięty. Ostatecznie czas 53:30, czyli całkiem przyzwoicie. Biegłem z pulsometrem, który ostrzegał mnie przy przekroczeniu tętna 160 i dopóki i nie wyczuję swego organizmu będę chyba biegał z pulsometrem, chociaż on trochę przeszkadza (tak samo przeszkadzał mi iPhone i jego też na biegi nie będę brał). Okazuje się, że pod górki trzeba jednak zwolnić (jeśli chce się zachować równy puls). Najważniejsze jednak, że bieg wcale nie zaszkodził temu bolącemu kolanu a wręcz może jest lepiej. Jednak musiałem się pilnować, bo lenistwo "zachęcało" do stąpania na pięty - niby dla wydłużenia kroku ale w praktyce do zwolnienia i przeciążania stawów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz