Teraz postanowiłem pobiec wolniej. Nie było słońca i pilnowałem się aby nie przyspieszyć, tętno wahało się 145-147 (alarm mam ustawiony na 160) i pikanie było sporadycznie (wczoraj częściej). Sił zostało mi tyle, że miałem jeszcze na długi finisz i jeszcze był zapas. Stawianie stopy też szło lepiej - wyczułem że musi być takie "klapanie". Biegam zatem teraz "głośno" (wczoraj nawet Ewa zwróciła uwagę) ale kolano przestaje boleć i gdyby nie wiele spraw do załatwienia, to może zrobiłbym dzisiaj 20 km.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz