poniedziałek, 12 sierpnia 2024

Polskie piekiełko

 

Wymyśliłem sobie cykl turniejów WTK, a właściwie można to nazwać małym festiwalem szachowym. Teoretycznie wszyscy powinni być zadowoleni. Szybko (3, 2 lub 1 dzień) a jednak z zachowaniem wszystkich formalnych wymogów. Tanio, od 30 do 100 zł, czyli średnio 30 za jeden dzień gry. Z dużymi szansami zrobienia normy, bo z podziałem na grupy rankingowe. W MDK w tym czasie była wolna sala, czyli została wykorzystana, czyli coś się działo. Większość zgłoszeń spoza Wągrowca, czyli popularyzacja miasta. Niektórzy mieli naprawdę daleko, a jednak się decydowali. Turniej przebiegał w całkiem miłej atmosferze. Na 44 startujących udało się wypełnić 11 norm na wyższe kategorie. Nawet ci, którzy nie wypełnili norm z pewnością mogli zdobyć dużo doświadczeń za relatywnie małe pieniądze. Dla mnie najlepszą oceną turniejów było pytanie od kilkoro startujących o termin kolejnego takiego wydarzenia. Rzeczywiście wydawało mi się, że wszystko poszło naprawdę dobrze. Nawet 3 kg straciłem na wadze i to mnie też ucieszyło. ... Niestety, to byłoby zbyt piękne. Dzisiaj dokonałem wpłaty na opłaty klasyfikacyjne i wysłałem sprawozdania i ... dostałem wiadomość, że wpłynął jakiś protest (w sprawie, któregoś z turniejów WTK). W czasie turnieju nie było żadnego poważnego zgłoszenia, że coś jest nie tak. A teraz czar prysł. Komuś, coś, nie pasowało. A ja nawet nie wiem o co konkretnie chodzi.
___
19.08.2024
Na grupie "dylematy sędziego szachowego" próbuję dokonać wpisu o następującej treści:
10. sierpnia przeprowadziłem turniej szachowy WTK B2 na trójkę https://www.chessmanager.com/.../6329777274748928/results/7 Pierwotnie turniej był zaplanowany na dwa dni, aby były spełnione wszystkie warunki (5 rund dziennie). Pierwotnie turniej WTK B2 był dla czwórek i trójek, ale przy wystarczającej liczbie zawodników, rozdzieliłem ten turniej na dwie kołówki, osobno dla czwórek (na trójkę) i dla trójek (na dwójkę). Oczywiście zawodnicy mieli wymagany czas do dyspozycji, czyli po 1 godzinie, a nawet była sekunda bonifikaty za posunięcie (na wniosek jednego z zawodników), czyli 60'+1". W turnieju grał tylko jeden zawodnik lokalny, reszta była "przyjezdna" i z dość daleka nawet z lubuskiego, czyli musiało być ponad 100 km. Turniej rozgrywały się równolegle, ale akurat w tym turnieju partie kończyły się wyjątkowo szybko, chociaż niektórzy zawodnicy prowadzili zapis, a inni nie. Ci silniejsi gracze (w B2 na dwójkę dla trójek) wszyscy prowadzili zapisy i większość grała bardzo długo. Wpadłem (jak się okazuje na zgubny) pomysł, aby w turnieju dla czwórek odejść od harmonogramu i rozgrywać rundy nie o określonej godzinie, ale już po zakończeniu wszystkich partii (czterech, bo grało 8 zawodników). Pierwotnie miało to umożliwić wcześniejszy powrót do domu, bo aż 7 było przyjezdnych i to z daleka. Turniej (ten konkretnie) dalej przebiegał szybko i ... wpadłem na "szatański" pomysł, aby rozegrać, zamiast planowanych tylko 4 rund, wszystkie 7 rund. Gdy ogłosiłem to grającym zawodnikom, wszyscy się ucieszyli. Rzeczywiście 7. runda w tym turnieju zakończyła się na początku 4. rundy tego "silniejszego". Tylko jednemu zawodnikowi udało się zdobyć normę na III kat. Wysłałem sprawozdanie i tam został harmonogram planowany (dwudniowy). Krótko po turniejach otrzymałem wiadomość od Kolegium Sędziowskiego, iż są wątpliwości, co do rzetelności wyników. Nie miałem wtedy pojęcia, o co właściwie chodzi (podejrzewałem, że chodzi o coś zupełnie innego i to może wkrótce też opiszę). Sam w wyjaśnieniach opisałem tu przedstawioną sytuację, czyli niejako przyznałem się. Zastanawiam się jednak - co koledzy sędziowie sadzą o takiej sytuacji? Rzeczywiście temu zwycięzcy anulować zdobycie tej III kat. Wspomnę również, że nie było z mojej strony żadnego ponaglania zawodników do szybkiej gry. Po każdej rundzie mieli zagwarantowany odpoczynek i kolejna runda zaczynała się, gdy przy szachownicach pojawiali się wszyscy zawodnicy tzn. np. nie pozwalałem na włączanie zegara, jeśli nie było przeciwnika. Przeciwnik musiał się pojawić i wyrazić gotowość. Teraz jeszcze (dokładnie pisząc ten tekst) przypomniało mi się, iż był jeden jeden taki bardzo "charakterny" junior, który bardzo zdenerwował się, gdy okazało się, że nie uda mu się zrobić tej normy i wcale bym się nie zdziwił, że to z jego strony nastąpił jakiś "donos" na sędziego (w ramach zemsty? za nieudany występ) czyli mnie.
Ja rozumiem, że wymóg maksymalnie 5 partii miał ograniczyć maksymalny czas gry zawodników do 10 godzin w ciągu dnia. Jednak skoro 7 partii można rozegrać poniżej 8 godzin, to dlaczego sztucznie (dla przepisu) generować dodatkowe koszty zawodnikom?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz