Później była kawa. Niewtajemniczeni pytali mnie - co się stało? Ja przedstawiałem wersję, która mi wydaje się najbardziej prawdopodobna, tzn. że zabrakło godzin i ktoś musiał odejść, a ja mając inną pracę, teoretycznie będę osobą, która będzie miała "miękkie lądowanie" (po stracie pracy w Wapnie).
Co jakiś czas tego dnia, nawet gdy wróciłem do domu pojawiały się łzy w oczach, bo to jednak ponad połowa życia (30 lat) w tej szkole.
-
Już od jakiegoś czasu śledziłem ogłoszenia szkół na takiej stronie, gdzie szukają nauczycieli i już w piątek wysłałem swoją ofertę do SP 1 w Wągrowcu, która potrzebowała informatyka na 9 godzin. Nie dostałem odpowiedzi w poniedziałek, nie dostałem we wtorek. Dzisiaj (we wtorek) musiałem jechać na dyżur w sprawie rekrutacji uczniów do ZS 2. Pojechałem trochę wcześniej i postanowiłem wstąpić do ZS 1 i poszukać znajomego, który jest tam wicedyrektorem. Gdy wszedłem do szkoły pierwszą osobą, którą zobaczyłem na holu był ... właśnie ten, którego miałem zamiar szukać. Przedstawiłem sytuację, a on stwierdził, że idziemy ... do dyrektora. Poszliśmy. Ja zaczekałem chwilę w sekretariacie, on wszedł. Nie minęło 5 minut (może 3) i zaproszono mnie do środka. Jeszcze raz przedstawiłem sytuację i ... "krótka piłka", tzn. "proszę przywieźć dokumenty", nawet jeszcze zostałem zapytany, czy przypadkiem, nie chcę całkiem zmienić szkoły i przejść do ZS 1.
Takie to było moje szukanie pracy.