poniedziałek, 8 kwietnia 2024

Moralne zwycięstwo (wybory)

 

Wyborcy zdecydowali, że nie potrzebują takiego radnego jak ja. Co ja na to? ESSA! Zrobiłem, co mogłem. Wydałem 1500 PLN (z paliwem pewnie więcej) i za to miałem przez miesiąc zapewnioną niezłą zabawę. Wielu konkurentów wydało dużo więcej i ... też nie zostali wybrani. Oczywiście pieniądze i czas mógłbym wykorzystać lepiej. Myślę, że nie mogę sobie wiele zarzucić. Wszyscy, którzy chociaż trochę mnie znają, bądź poznali wyrażali się bardzo pozytywnie o moich działaniach. Spotykały mnie wyrazy sympatii. Jeszcze raz bardzo dziękuję. Nawet, w teoretycznie prześmiewczym materiale tiktokerka nie bardzo miała się do czego przyczepić :) a po dwóch dniach dołączyła do moich znajomych na Instagramie. Ja przedstawiłem program, przedstawiłem swoje dokonania i to nie były jakieś tam sztampowe ogólniki ale fakty i realia. Dla porównania jeden ze "zwycięzców" zawalił okręg swoimi plakatami i banerami, później jeszcze narzekał, że mu niszczą. Na plakatach było hasło "razem bliżej ludzi" ... i tyle wiem o człowieku ... a przepraszam, napisał jeszcze o dofinansowaniu ... "Pozyskane dofinansowanie ..." i tu lecą grube miliony [razem 23,5 miliona]. Tylko co? ... "hokus pokus" i wyczarował 23,5 miliona? Dał ze swoich 23,5 miliona? Leżały na ulicy i nikt nie chciał wziąć, a on  się poświęcił i schylił i wziął i dał Damasławkowi 23,5 miliona? Inni, to by nie chcieli i by nie brali? Świadomie używam sarkazmu. Wyborcy chcą pieniędzy, kandydat "załatwia" im pieniądze (no bo inni, to by nie umieli ich załatwić a ten kandydat zna "zaklęcia"). To, że są to ich pieniądze, tego już ludzie nie dostrzegają. Natomiast jeśli głosują, na tych, którzy są przy władzy, to ... znaczy, że są zadowoleni, czyli wszystko gra, czyli jest dobrze, zatem po co "kombinować"? Skoro ludzie wolą "polityków", a przynajmniej przedstawicieli partii, to muszę to uszanować. Ja tam sobie w życiu poradzę :) Do tego jeszcze będę i tak "robił swoje": dla ludzi, dla regionu, dla Polski! #ESSA

To był oczywiście największy skrót, bo można by było pisać wiele o tych wyborach i ich wynikach. Co miało taki a nie inny wpływ itd. Myślę, że mam dużą wiedzę, chociaż nie wiem wszystkiego. Dla mojego potencjalnego awansu najważniejsza była sytuacja w Gminie Wapno ... a tu pojawiały się przeszkody za przeszkodami. Brak konkurencji na szczeblu gminnym spowodował, że większość mandatów została zdobyta bez walki, bo nie było kontrkandydatów. Stąd w Wapnie była bardzo mała frekwencja (42%) kilkanaście procent mniejsza, niż w innych gminach. Za to na poziomie powiatu właśnie w Wapnie była za duża konkurencja. Wystartowała koleżanka ze szkoły, która zachęcona wysokim wynikiem w wyborach parlamentarnych, pomyślała, że nie będzie problemu w wyborach samorządowych. Osobiście moim zdaniem tamten wynik był w dużym stopniu dziełem przypadku (oczywiście to moje zdanie). Koleżanka bardzo się starała i do tego miała duże lokalne poparcie. Bardzo możliwe, że gdyby nie ja, to przejęłaby również mój elektorat i ... rzeczywiście by wygrała, tzn. weszła do Rady Powiatu. Tylko właściwie ... dlaczego ja mam stale ustępować? Skoro naprawdę daję dużo z siebie, to dlaczego miałbym odpuścić? W drugą stronę była pełna analogia, gdyby ta koleżanka nie startowała, to bardzo wielu wyborców z jej elektoratu zagłosowałoby na mnie i to bardzo prawdopodobne, że ja zostałbym wybrany. 
(znów czasu brakuje na dokończenie)

1 komentarz: