niedziela, 12 sierpnia 2012

Po półmetku Mistrzostw KP

Niestety, przegrałem piątą partię, z juniorem T.Żebrackim. Wiedziałem, że zagra obronę francuską i nawet sobie przypomniałem warianty, chociaż do końca nie mogłem się zdecydować, który wariant wybrać. Ostatecznie poszedłem w strukturę Nimsowitsha ale tak sobie ją zapamiętałem, że ... nie wykorzystałem szansy i zamiast w 15. posunięciu zagrać Hf3 i wygrać piona, to zamknąłem pozycję posunięciem f4 . Z pionem więcej miałbym duże szanse a tak męczyłem ponad 60 posunięć i wycisnął mnie ale było ciekawie i adrenalina mocno podskoczyła. Po partii czułem właśnie taki stan jaki powinien być przy każdej partii, taki wyższy stan świadomości. Obserwowałem jeszcze na sali dwie partie, w których grali IM i obaj mieli przegrane partie z jedynkami ale chciałem to zobaczyć do końca. Ojciec mojego pogromcy miał z białoruskim mistrzem skoczka i gońca przeciw wieży, kiepski czas ale chciał wygrać i ... podstawił gońca za darmo i przegrał. W drugiej partii, w krytycznej sytuacji znalazł się K.Żołnierowicz, normalny szachista by się poddał ale on grał i wymyślił pułapkę, ustawił króla w narożniku i udało mu się zrobić "wściekłą" wieżę i uratował jeszcze pól punktu. Jednak najważniejsze, że wtedy byłem właśnie w takim stanie, w jakim chciałbym rozgrywać swoje partie tzn. spokój i pełna jasność ... ale jak to osiągnąć? Myślałem, że po porażce będę pauzować i przyjadę sobie do domu a jednak dostałem szansę. Dostałem zawodnika, z którym normalnie bym walczył ale ... jednak, po dzisiątym posunięciu zapropnowałem kontrolnie remis a przeciwnik zgodził się natychmiast. Zdążyłem jeszcze na imieniny ... ale czasami mogę jutro pauzować.
-
Dopisane w poniedziałek - tak jak się spodziewałem ... pauzuję, ale w klasyfikacji jestem obecnie na 8 (!) miejscu, jednak szkoda że są te pauzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz