wtorek, 26 sierpnia 2025
Mój prąd, mój problem ... :)
piątek, 22 sierpnia 2025
wtorek, 19 sierpnia 2025
Naczynie wzbiorcze ... cieknie
wtorek, 12 sierpnia 2025
Ranking 3000 (w zadaniach na chess.com)
poniedziałek, 11 sierpnia 2025
Pracowity poniedziałek
Od rana trzeba było obsłużyć GOPSy. Później trzeba było pojechać z P0MYSL do stacji kontroli, ponieważ kończyła się ważność przeglądu. Jak wróciłem, chwila odpoczynku i przyjechał pierwszy transport drewna do kominka. W trakcie przewożenia zjawił się kominiarz. Tym razem dość szybko, ale 300 zł trzeba było wydać. Właśnie kończyłem przewozić resztkę drewna i zjawił się drugi transport dębiny. Razem 10 metrów przestrzennych w cenie 340 zł/mp Specjalnie wymierzyłem wolne miejsce w drewutni 2x2x2,5 m, czyli daje to 10 metrów sześciennych. Tak jak się spodziewałem, spokojnie zmieściłem te dwa transport i nawet jeszcze jeden metr przestrzenny spokojnie bym zmieścił. Teoretycznie jeden metr przestrzenny dębu waży ok. 0,6 tony, zatem 10 mp, to ok 6 ton. Drewno musiałem włożyć na taczkę przewieźć i zdjąć z taczki i ułożyć, czyli ok. 12 ton musiałem przerzucić. Obecnie mam około 30 mp. drewna, czyli na 3 zimy.
niedziela, 10 sierpnia 2025
Tylko swoje w Toruniu, czyli 5 na 7
Oczywiście nadzieje były, przed turniejem, na nagrodę w tym turnieju. Miałem ósmy numer startowy na liście i skończyłem na ósmym miejscu. Elo +3. W turnieju B (moim) startowało 69 zawodników, w A było jeszcze 28, zatem na sali było niemal 100 szachistów. To nie były komfortowe warunki, ale nie mogę narzekać, bo inni mieli takie same. Oczywiście cztery razy trzeba było zrobić trasę 103 km. To tak na granicy, bo gdyby było dalej, to nie wiem, czy bym się zdecydował na dojazdy. Ale turniej trwał tylko dwa dni i dla mnie, to był plus tego turnieju. Szybciutkie podsumowanie
- I partia: białymi, obrona sycylijska, zdobyłem lekką przewagę (piona) ale trzeba było ją zrealizować, grałem już na ostatnich sekundach, a przeciwnik miał jeszcze kilkanaście minut, ale to ostatecznie on przegrał na czas, ale i tak pewnie bym wygrał;
- II partia: czarnymi z juniorem, który zagrał gambit szkocki (muszę to lepiej przygotować - ten debiut), dużo czasu straciłem w debiucie, gra przeskakiwała ze skrzydła na skrzydło, tak trochę czarowałem, że tu będzie się coś działo, a za chwilę na drugim skrzydle, wyraźnie nie doceniłem przeciwnika, wszystko widział, zachował nawet rozsądek, gdy zrobiłem groźbę mata w 1, tej partii najbardziej żal, jedyna przegrana, za dużo czasu zmarnowanego w debiucie;
- III partia: białymi, poszła partia ... taka lekko zmieniona włoska, zagrał asekuracyjnie słaby ruch h6 (dość wcześnie) i elegancko to wykorzystałem, przeciwnik poddał się dość szybko i miałem więcej czasu na obiad, zatem mogłem się zregenerować;
- IV partia: czarnymi, obrona dwóch skoczków, szło bardzo teoretycznie (chyba) i tak trochę prowokowałem, żeby poświęcił figurę, ale się nie odważył i może to przeważyło, ostatecznie otworzył linię na skrzydle hetmańskim i ja zdecydowałem się oddać hetmana za dwie wieże (w końcu, to punkt do przodu), wtedy on zdecydował się atakować na skrzydle królewskim, ja zająłem pierwszą i drugą linię wieżami, wiążąc hetmana za gońcem i zanosiło się wzięcie tego gońca, ale "poszedł w atak" i tak poszedł, że niespodziewanie sam nadział się na mata na środku szachownicy, ... nie mógł uwierzyć, że ten mat się zdarzył :) ;
- V partia (w niedzielę): białymi sycylijska, z juniorem, i znów straciłem trochę czasu, nawalanka była ostra, miałem trochę wysp pionowych, zdublowanych pionów, ale zaczynało się robić dobrze, jednak znalazł ofiarę jakości, którą jednak odrabiał, ale prostował i łączył moje piony, ja zostałem z dwoma skoczkami i wieżą, on z dwoma gońcami i wieżą i pewnie mógłbym cisnąć, zwłaszcza, że w perspektywie było zdobycie piona, ale kiepski czas, zmusił mnie do propozycji remisowej, którą przeciwnik skwapliwie przyjął;
- VI partia: czarnymi z juniorem, obrona dwóch skoczków w wydaniu symetrycznym, grany dość szybko, kolejny junior bardzo skory do remisu, trochę jeszcze przedłużałem i może szło to wycisnąć, bo miałem aktywniejszego króla, który może mógłby wejść na zaplecze białych, ale w skoczków trzeba uważać i "taktycznie" pomyślałem, żeby jednak wziąć remis i mieć słabszego zawodnika w ostatniej rundzie;
- VII runda: białymi z ... juniorką, ale z II+, poszła włoska. ale nie taka klasyczna, tylko przeszedłem do dwóch skoczków, żeby za szybko nie wymieniać materiału i wyciskać powoli, zwłaszcza, że przeciwniczka początkowo dłużej, niż ja (pierwszy raz ktoś myślał, przynajmniej na początku, wolniej), tak więc w końcu zrobiłem jej słabość pionkową, na której oparłem dalszy plan gry, zdwoiłem wieże na otwartej linii f , przygotowywałem zdobycie piona i granie na tą minimalną przewagę, udało się wymienić hetmany i myślałem, że będzie lekko, ale podwójne, zwłaszcza zdwojone wieże bywają niebezpieczne, straciłem przewagę czasową i musiałem ostatecznie grać szybko, bo zszedłem już na sekundy, udało się doprowadzić do wieżówki z centralnym pionem więcej i odciętym królem przeciwnika, ale ... nijak tego wolniaka nie mogłem przepchnąć, nabiłem trochę czasu takimi "pustymi" szachami wieżą i obmyślałem plan, postanowiłem odpuścić wolniaka i zdobyć dwa piony g i h, ale nie był lekko ostatecznie zostałem z pionem h i królem przy nim, natomiast król przeciwniczki był na e i wydawało mi się, że powinno się udać, to była jedna z ostatnich partii turnieju, znów grałem na sekundach, ostatecznie się udało i wygrałem.
piątek, 8 sierpnia 2025
Miód, malina i ... aronia
W rodzinnym domu (tzn. na ogrodzie) mieli urodzaj aronii. Poszedłem, narwałem, ale trudno to jeść bezpośrednio, jest strasznie gorzkie. Wpadłem zatem na pomysł, żeby wzbogacić deser "miód, malina" i rzeczywiście, udało się przemycić. Teoretycznie, to aronia ma bardzo dużo właściwości leczniczych. Trudno się dziwić, skoro ciężko to jeść.
Jutro wyruszam na turniej do Torunia i w niedzielę też tam pojadę. Gram w grupie B, do 1700 Elo. Co będzie, to będzie. Dla mnie najważniejsze, że jak na turniej klasyczny jest ... krótko, czyli 2 dni.
wtorek, 5 sierpnia 2025
Refleksyjny 5. sierpnia
Na zdjęciu Chung Ju-yung założyciel koncernu HYUNDAI. Dzisiaj przeczytałem tekst o nim, że jako 16 latek sprzedał krowę ojca i z pieniędzmi wyruszył do Seulu. Tam założył warsztat i szybko się rozwijał, wykorzystując wszystkie szanse, aby się bogacić. W 1998 roku kupił 500 sztuk bydła i to bydło zostało przegonione na stronę północnokoreańską jako rekompensata za tą pierwszą "skradzioną" krowę. (w tekście który czytałem była mowa nawet o 1001 sztuk) Hyundai znaczy +- nowoczesność. Trzeba przyznać, że Chung Ju-yung miał głowę na karku i determinację.
Później przeglądając Tik-Tok trafiłem na film, w którym jakaś pani opowiadała o obrazie "Szach-mat". Było to trochę poplątane, ale wyglądało na wiarygodną historię, więc zrobiłem małe dochodzenie i znalazłem bardziej wiarygodny materiał :)
niedziela, 3 sierpnia 2025
57. Lato na Pałukach
Turniej z ... wielkimi tradycjami. Do czasów PITS był to największy turniej w powiecie. Za 3 lata będzie 60. edycja (a PITS 30. edycja) - całkiem ładne jubileusze a i może moje przejście na emeryturę.
Miałem swoje przebłyski w tym turnieju, ale raczej jako pojedyncze partie, niż jakieś spektakularne miejsca. Natknąłem się np. na wpis z 2010 r, gdzie w pierwszej rundzie grałem z śp. Dariuszem Szopierajem (km, 2200 Elo) i zremisowałem z nim, ale tak naprawdę, to miałem wygraną, jednak graliśmy na zegarach mechanicznych (bez dodawanego czasu) i miałem ostatnie sekundy. Natomiast z czasów młodości (gdy byłem juniorem) pamiętam partie z śp. Kazimierzem Kujawskim, który kiedyś też był "gigantem" i z pozycji siły zremisowałem i też wzbudziłem wtedy sensację. Takich pojedynczych partii trochę było. Teraz już raczej trudno będzie pograć w tym turnieju, bo przeszedłem z roli zawodnika do roli sędziego i organizatora. Obudziłem się dzisiaj już o godz. piątej - widocznie tak przeżywałem ten turniej.
Internetowo zapisało się do tej edycji prawie czterdziestu startujących, ale wiadomo było, że jeszcze przyjdą tacy, którzy zapisują się w ostatniej chwili. W pewnym momencie było na liście startowej 64 zawodników. Wiedziałem, że nie ma tyle stołów, ale zapisywałem jeszcze, bo intuicyjnie czułem, że nie wszyscy zapisani dotarli. Ostatecznie było na liście 60 osób. Dokładnie tyle ilu mogliśmy pomieścić. Turniej zaczął się z 20 minutowym opóźnieniem, ale nikt nie mógł mieć pretensji, bo wszyscy widzieli, że frekwencja była znakomita. Pierwszy raz pamiętam, żeby w dzień turnieju padał deszcz, na szczęście nie cały czas. Obsada była niby krajowa, ale ... były akcenty międzynarodowe. Pewnie każdy zauważył, że grały dwie dziewczyny o azjatyckiej urodzie, jak się okazało pochodzące z Chin, które przyjechały z Torunia. Oprócz tego było jeszcze pięcioro (przynajmniej) zawodników pochodzących z Ukrainy, chociaż obecnie reprezentujących kluby z Bydgoszczy (4) i Poznania (1). Turniej przebiegał naprawdę sprawnie. Kojarzenia były czasami naprawdę zaskakujące i można by było dużo o nich pisać, ale najlepiej pewnie by skomentowali ci, którzy tych skojarzeń ... doznali. Świetnym przykładem może być kojarzenie z czwartej rundy, w której spotkało się dwóch juniorów młodszych z kadry województwa wielkopolskiego tzn. Kacper Kilarski, który zaczynał swoją karierę zawodniczą w MDK Wągrowiec (obecnie gra w LKS "Chrobry" Gniezno) i Matvii Bilochenko pochodzący z Ukrainy, a obecnie grający dla KSz "LECH WSUS Poznań". Obserwowałem finał tej partii. Zawodnicy (obaj) grali już na "oparach" czasu tzn. zostały im sekundy i tylko bonus czasowy dawał podstawę do kontynuowania partii. Kacper miał tę partię ... przegraną. Tzn. w normalnych okolicznościach z pewnością by ją przegrał. Jednak grał i znalazł pewną pułapkę taktyczną, która miała małe szanse na powodzenie, ale w beznadziejnej sytuacji "tonący chwyta się brzytwy" i ... udało się. Przeciwnik dał się złapać na ten motyw, tzn. nie docenił go i awansował piona na hetmana licząc na dalsze łatwe realizowanie przewagi. Kacper miał na zegarze ostatnią sekundę. Dzięki temu zwycięstwu niewątpliwie chwycił "wiatr w żagle" i kolejne partie grał już z wielką starannością i "będąc" na fali. Natomiast przeciwnik bardzo się zdenerwował tą przegraną z niżej notowanym Kacprem i zapewne to mogło się odbić na jego dalszej grze (i odbiło się). Kacper Kilarski wygrał turniej już właściwie po ósmej rundzie, bo wtedy już nikt nie był go w stanie dogonić. Miał wtedy już 7,5 punktu, a kolejni zawodnicy dopiero 6. Ostatecznie Kacper Kilarski wygrał: klasyfikację generalną, klasyfikację zawodników z powiatu i klasyfikację juniorów do lat 12. (300 zł + 200 zł + 100 zł) Były dwa puchary i oba powędrowały w ręce Kacpra. Kacper swoją karierę szachową zaczynał w Wapnie ..., gdzie przegrał wszystkie (!) partie, ale wszyscy jego przeciwnicy, bardzo go chwalili za grę. Bardzo wtedy przeżywał pewnie ten debiut turniejowy, ale ... chyba warto innym pokazywać, jak może się rozwijać kariera szachowa młodego zawodnika :)
Myślę, że turniej należy uznać za ... BARDZO UDANY! Była znakomita frekwencja, bardzo silna obsada, do tego międzynarodowa. Grało bardzo dużo młodych zawodników i to nawet oni nadawali ton tej walce, a ostatecznie właśnie junior zwyciężył!
-
Dzisiejsze czytanie - "Marność nad marnościami" daje dużo do myślenia. Tak sobie dzisiaj myślałem - co właściwie jest potrzebne naszemu klubowi (MDK)? Pieniądze? Sprzęt? ... Jeśli już, to ludzie. W moich czasach juniorskich szachy i ten turniej "ciągnął" Januariusz Stachowiak, później pałeczkę przejął Michał Piechocki. Teoretycznie miał do akcji wkroczyć Krzysztof Szwon, ale trochę się wykręcił i obecnie szachy w Wągrowcu "ciągnę" ja. Jednak jeśli nie znajdę następcy, to ... klub MDK zostanie z szafami pełnymi sprzętu i ... ewentualnie jakimiś wspomnieniami wśród obecnych juniorów szachowych. Później przyjdzie już tylko zapomnienie. Owszem teraz jest teoretycznie ... dobrze, a nawet bardzo dobrze. Jednak odbywa się to moim kosztem. To ja musiałem przygotować sprzęt, przygotować serwis turniejowy, przeprowadzić turniej, a po turnieju to wszystko poskładać i pochować.