wtorek, 26 sierpnia 2025

Mój prąd, mój problem ... :)


 Ileż ja razy podchodziłem do fotowoltaiki? Ile telefonów odbierałem? Ile rozmów przeprowadziłem? A gdy już ponad miesiąc temu ruszyła ta moja fotowoltaika, to ... czekałem na jakiś dokument, zaświadczenie, ... od OSD, czyli ENEI, żeby wystąpić o dofinansowanie tej inwestycji. W końcu wydałem ponad 34 tys. zł, co i tak jest "skromną" kwotą, bo normalnie, za takiego typu instalację trzeba wydać obecnie ok. 50 tys. zł. Tzn. moc paneli to nieco ponad 5 kW, a pojemność magazynu energii nieco powyżej 10 kWh. Teoretycznie spodziewam się dotacji w kwocie 23 tys. (taka kwota mi wyszła po złożeniu wniosku), do tego jeszcze będę mógł ubiegać się o zwrot w PIT, ale jeśli otrzymam dotację, to ją będę musiał odjąć od wydatków. Termin składania wniosków bardzo się zbliżał. Pierwotnie był to 29 sierpnia, ale później pojawiła się informacja, że będzie przedłużony do października. Ja się wcale nie dziwię. Żeby złożyć wniosek, trzeba było mieć zaświadczenie od OSD/ENEI o przyłączeniu/liczniku itp. no to czekałem na ten dokument. Minął miesiąc, to napisałem, dlaczego nic nic nie dostałem. Okazało się, że ... żeby dostać te dokumenty, to ... trzeba o nie wystąpić. Czego nie rozumiecie? Ok, pani z ENEI była na tyle uprzejma, że przysłała mi te dwa dokumenty niezbędne do wystąpienia z wnioskiem o dofinansowanie. Jednak jeśli, ktoś myśli, że wypełnienie tego wniosku jest banalne, to ... jest w błędzie. Wcale się nie dziwię, że te wszystkie firmy oferują swoją pomoc w uzyskaniu dofinansowania. Taki zwykły, szary obywatel ... nie da rady. Już na samym starcie miałem problem, bo to jakiś uniwersalny generator wniosków był i wybranie "ścieżki" nie było oczywiste. Natomiast jeśli ktoś przejdzie to wypełnianie, to oczywiście może czuć się ekspertem i z każdym kolejnym wnioskiem pójdzie mu łatwo. Niemniej napiszę, że intuicyjnie to nie było. W końcu jednak udało mi się złożyć. Jeśli otrzymam, to dofinansowanie, to inwestycja powinna się zwrócić, po 3-4 latach, a później, to już czysty zysk. Niemniej jest to (fotowoltaika) temat rzeka.
-
Dzisiaj (27.09) natknąłem się na grupę ... oczekujących na dotację ... i wypełniających wnioski.

wtorek, 19 sierpnia 2025

Naczynie wzbiorcze ... cieknie

 

Długo nic się nie działo, zatem coś musiało nastąpić. Zauważyłem wyciek z naczynia wzbiorczego. Pierwotnie wcale tego nie miałem w mojej instalacji i jakoś wszystko działało, ale gdy zakładałem instalację solarną, to kazali założyć, to założyłem (jak umiałem). Gdyby nie ten kolor wycieku, to może bym nie zauważył, ale może dobrze, że zauważyłem. To naczynie umiejscowiłem w garażu, czyli na zewnątrz (żeby nie zawadzało), zatem samo kapanie nie przeszkadza. Oceniam, że obecnie kapie ... szklanka na dzień, no może dwie szklanki. Trochę poczytałem o tych naczyniach i dużo informacji nie znalazłem. Rzeczywiście na samej górze jest taki ... wentyl jak w rowerze i można zwykłą pompką dopompować powietrza. Chciałem nawet dzisiaj kupić manometr w Żninie, ale nie było. Gdy próbowałem manipulować przy wentylu, to leciało powietrze, a nie woda, czyli membrana jest chyba ok (inaczej leciałaby woda). Pół biedy jeśli okaże się, że tylko wystarczy tego powietrza dopompować. Jednak wydaje się to aż zbyt proste.
Wpis ewidentnie odbiega od tematu bloga, ale przecież jest sezon ogórkowy ... a właściwie to się skończył chyba.
W poniedziałek pojechałem się dowiedzieć, czy będzie dla mnie praca w ZS1 i jeśli tak, to ile godzin. Dowiedziałem, się, że tak, ale tylko 7 godzin (było 12) i jedna w soboty. Ewa już zaczęła się martwić, że wypłata będzie mniejsza, ja zacząłem już myśleć o szukaniu pojedynczych lekcji szachów w wągrowieckich szkołach. W drodze powrotnej wstąpiłem nawet do szkoły w Łeknie i trafiłem na p. dyrektor i przedstawiłem sprawę i nawet wykazała zainteresowanie, ale obecnie ma problem co zrobić z 2 katechetami, gdy religia w szkole została okrojona i ja to rozumiem.
Natomiast dzisiaj zadzwonił do mnie Dyrektor ZS1 i ... zaproponował mi jeszcze 4 godziny matematyki w pierwszych klasach technikum i problem się rozwiązał i pewnie obie strony zadowolone. Zajrzałem nawet do rozkładu w tej pierwszej klasie i same moje ulubione tematy. 

wtorek, 12 sierpnia 2025

Ranking 3000 (w zadaniach na chess.com)


 Wczoraj jeszcze przed kolejnym podejściem do zadań miałem nawet 3012, ale zrobiłem dwa błędy i się mocno cofnąłem, jednak dzisiaj bez błędów i udało się wrócić do trójki z przodu. To kolejny dowód, że uporem można naprawdę wiele zdziałać, że "kropla drąży skałę". Tu akurat jest o szachach, ale z pewnością zasada działa w dowolnej dziedzinie życia. Tzn. chcesz coś osiągnąć, to ... się nie poddawaj i walcz, próbuj, próbuj, próbuj! Pamiętam jak kilka (kilkanaście?) lat temu pewien Amerykanin "uparł" się na mnie i stale mnie wyzywał na pojedynki (nie jestem już w stanie odtworzyć, kto to był, bo tego mojego konta już nie ma). Na początku dostawał mata w kilku posunięciach, ale uparcie walczył. Mi te partie niewiele dawały, ale grałem tzn. nie odmawiałem. To już z pewnością była trzycyfrowa liczba partii i ... było widać postępy. Grał z każdym tygodniem lepiej, ostatecznie miałem z nim już duże problemy. Pewnie byśmy jeszcze grali, ale mi konto zamknęli. 
Osobnym problemem jest ... na co się uprzeć? Może lepiej np. nauczyć się jakiegoś języka (np. chińskiego), może nauczyć się na czymś grać, albo układać kostkę Rubika, a może liczyć w pamięci. Mózg ma wielkie możliwości, trzeba jednak dobrze POMYŚLeć, jak wykorzystać te możliwości? Czy dla pieniędzy, czy dla sławy, czy dla satysfakcji, czy ...

poniedziałek, 11 sierpnia 2025

Pracowity poniedziałek


 Od rana trzeba było obsłużyć GOPSy. Później trzeba było pojechać z P0MYSL do stacji kontroli, ponieważ kończyła się ważność przeglądu. Jak wróciłem, chwila odpoczynku i przyjechał pierwszy transport drewna do kominka. W trakcie przewożenia zjawił się kominiarz. Tym razem dość szybko, ale 300 zł trzeba było wydać. Właśnie kończyłem przewozić resztkę drewna i zjawił się drugi transport dębiny. Razem 10 metrów przestrzennych w cenie 340 zł/mp Specjalnie wymierzyłem wolne miejsce w drewutni 2x2x2,5 m, czyli daje to 10 metrów sześciennych. Tak jak się spodziewałem, spokojnie zmieściłem te dwa transport i nawet jeszcze jeden metr przestrzenny spokojnie bym zmieścił. Teoretycznie jeden metr przestrzenny dębu waży ok. 0,6 tony, zatem 10 mp, to ok 6 ton. Drewno musiałem włożyć na taczkę przewieźć i zdjąć z taczki i ułożyć, czyli ok. 12 ton musiałem przerzucić. Obecnie mam około 30 mp. drewna, czyli na 3 zimy.

niedziela, 10 sierpnia 2025

Tylko swoje w Toruniu, czyli 5 na 7

 

Oczywiście nadzieje były, przed turniejem, na nagrodę w tym turnieju. Miałem ósmy numer startowy na liście i skończyłem na ósmym miejscu. Elo +3. W turnieju B (moim) startowało 69 zawodników, w A było jeszcze 28, zatem na sali było niemal 100 szachistów. To nie były komfortowe warunki, ale nie mogę narzekać, bo inni mieli takie same. Oczywiście cztery razy trzeba było zrobić trasę 103 km. To tak na granicy, bo gdyby było dalej, to nie wiem, czy bym się zdecydował na dojazdy. Ale turniej trwał tylko dwa dni i dla mnie, to był plus tego turnieju. Szybciutkie podsumowanie

  • I partia: białymi, obrona sycylijska, zdobyłem lekką przewagę (piona) ale trzeba było ją zrealizować, grałem już na ostatnich sekundach, a przeciwnik miał jeszcze kilkanaście minut, ale to ostatecznie on przegrał na czas, ale i tak pewnie bym wygrał;
  • II partia: czarnymi z juniorem, który zagrał gambit szkocki (muszę to lepiej przygotować - ten debiut), dużo czasu straciłem w debiucie, gra przeskakiwała ze skrzydła na skrzydło, tak trochę czarowałem, że tu będzie się coś działo, a za chwilę na drugim skrzydle, wyraźnie nie doceniłem przeciwnika, wszystko widział, zachował nawet rozsądek, gdy zrobiłem groźbę mata w 1, tej partii najbardziej żal, jedyna przegrana, za dużo czasu zmarnowanego w debiucie;
  • III partia: białymi, poszła partia ... taka lekko zmieniona włoska, zagrał asekuracyjnie słaby ruch h6 (dość wcześnie) i elegancko to wykorzystałem, przeciwnik poddał się dość szybko i miałem więcej czasu na obiad, zatem mogłem się zregenerować;
  • IV partia: czarnymi, obrona dwóch skoczków, szło bardzo teoretycznie (chyba) i tak trochę prowokowałem, żeby poświęcił figurę, ale się nie odważył i może to przeważyło, ostatecznie otworzył linię na skrzydle hetmańskim i ja zdecydowałem się oddać hetmana za dwie wieże (w końcu, to punkt do przodu), wtedy on zdecydował się atakować na skrzydle królewskim, ja zająłem pierwszą i drugą linię wieżami, wiążąc hetmana za gońcem i zanosiło się wzięcie tego gońca, ale "poszedł w atak" i tak poszedł, że niespodziewanie sam nadział się na mata na środku szachownicy, ... nie mógł uwierzyć, że ten mat się zdarzył :) ;
  • V partia (w niedzielę): białymi sycylijska, z juniorem, i znów straciłem trochę czasu, nawalanka była ostra, miałem trochę wysp pionowych, zdublowanych pionów, ale zaczynało się robić dobrze, jednak znalazł ofiarę jakości, którą jednak odrabiał, ale prostował i łączył moje piony, ja zostałem z dwoma skoczkami i wieżą, on z dwoma gońcami i wieżą i pewnie mógłbym cisnąć, zwłaszcza, że  w perspektywie było zdobycie piona, ale kiepski czas, zmusił mnie do propozycji remisowej, którą przeciwnik skwapliwie przyjął;
  • VI partia: czarnymi z juniorem, obrona dwóch skoczków w wydaniu symetrycznym, grany dość szybko, kolejny junior bardzo skory do remisu, trochę jeszcze przedłużałem i może szło to wycisnąć, bo miałem aktywniejszego króla, który może mógłby wejść na zaplecze białych, ale w skoczków trzeba uważać i "taktycznie" pomyślałem, żeby jednak wziąć remis i mieć słabszego zawodnika w ostatniej rundzie;
  • VII runda: białymi z ... juniorką, ale z II+, poszła włoska. ale nie taka klasyczna, tylko przeszedłem do dwóch skoczków, żeby za szybko nie wymieniać materiału i wyciskać powoli, zwłaszcza, że przeciwniczka początkowo dłużej, niż ja (pierwszy raz ktoś myślał, przynajmniej na początku, wolniej), tak więc w końcu zrobiłem jej słabość pionkową, na której oparłem dalszy plan gry, zdwoiłem wieże na otwartej linii f , przygotowywałem zdobycie piona i granie na tą minimalną przewagę, udało się wymienić hetmany i myślałem, że będzie lekko, ale podwójne, zwłaszcza zdwojone wieże bywają niebezpieczne, straciłem przewagę czasową i musiałem ostatecznie grać szybko, bo zszedłem już na sekundy, udało się doprowadzić do wieżówki z centralnym pionem więcej i odciętym królem przeciwnika, ale ... nijak tego wolniaka nie mogłem przepchnąć, nabiłem trochę czasu takimi "pustymi" szachami wieżą i obmyślałem plan, postanowiłem odpuścić wolniaka i zdobyć dwa piony g i h, ale nie był lekko ostatecznie zostałem z pionem h i królem przy nim, natomiast król przeciwniczki był na e i wydawało mi się, że powinno się udać, to była jedna z ostatnich partii turnieju, znów grałem na sekundach, ostatecznie się udało i wygrałem.
Nie czekałem na ceremonię zamknięcia, no bo do domu daleko. Ósme miejsce nie zadowala, ale uważam, że trzeba grać, żeby nie wypaść z obiegu. Jak zwykle ... dopiero po kilku partiach zaczynałem się rozgrywać i normalnie, to dopiero na następnym takim turnieju może coś bym zwojował.

piątek, 8 sierpnia 2025

Miód, malina i ... aronia



W rodzinnym domu (tzn. na ogrodzie) mieli urodzaj aronii. Poszedłem, narwałem, ale trudno to jeść bezpośrednio, jest strasznie gorzkie. Wpadłem zatem na pomysł, żeby wzbogacić deser "miód, malina" i rzeczywiście, udało się przemycić. Teoretycznie, to aronia ma bardzo dużo właściwości leczniczych. Trudno się dziwić, skoro ciężko to jeść. 

Jutro wyruszam na turniej do Torunia i w niedzielę też tam pojadę. Gram w grupie B, do 1700 Elo. Co będzie, to będzie. Dla mnie najważniejsze, że jak na turniej klasyczny jest ... krótko, czyli 2 dni.
 

wtorek, 5 sierpnia 2025

Refleksyjny 5. sierpnia

 

Wapnianie dzisiaj wspominają kolejną rocznicy katastrofy górniczej z 1977 r. Ja pojechałem dzisiaj do Wągrowca dowiedzieć się, co dalej z moją pracą w ZS 1? Niestety dyrektora nie było, zatem jestem dalej w zawieszeniu. Chciałem również wstąpić do księgowej MDK, żeby zweryfikować moje deklaracje do ZUS, które robię dla LKS Plezuro Skoki, a właściwie dla Bronka i księgowej akurat dzisiaj też nie było. Wróciłem więc do domu i chciałem iść pobiegać, ale trochę przeciągałem i zadzwoniła mama, żebym przyszedł. Gdybym poszedł biegać, to znów byłaby mijanka. Dowiedziałem się, że wuja Bogdan (brat mamy) jest w szpitalu. Poszedłem pobiegać później.

Na zdjęciu Chung Ju-yung założyciel koncernu HYUNDAI. Dzisiaj przeczytałem tekst o nim, że jako 16 latek sprzedał krowę ojca i z pieniędzmi wyruszył do Seulu. Tam założył warsztat i szybko się rozwijał, wykorzystując wszystkie szanse, aby się bogacić. W 1998 roku kupił 500 sztuk bydła i to bydło zostało przegonione na stronę północnokoreańską jako rekompensata za tą pierwszą "skradzioną" krowę. (w tekście który czytałem była mowa nawet o 1001 sztuk) Hyundai znaczy +- nowoczesność. Trzeba przyznać, że Chung Ju-yung miał głowę na karku i determinację. 

Później przeglądając Tik-Tok trafiłem na film, w którym jakaś pani opowiadała o obrazie "Szach-mat". Było to trochę poplątane, ale wyglądało na wiarygodną historię, więc zrobiłem małe dochodzenie i znalazłem bardziej wiarygodny materiał :)


niedziela, 3 sierpnia 2025

57. Lato na Pałukach

 


Turniej z ... wielkimi tradycjami. Do czasów PITS był to największy turniej w powiecie. Za 3 lata będzie 60. edycja (a PITS 30. edycja) - całkiem ładne jubileusze a i może moje przejście na emeryturę.

Miałem swoje przebłyski w tym turnieju, ale raczej jako pojedyncze partie, niż jakieś spektakularne miejsca. Natknąłem się np. na wpis z 2010 r, gdzie w pierwszej rundzie grałem z śp. Dariuszem Szopierajem (km, 2200 Elo) i zremisowałem z nim, ale tak naprawdę, to miałem wygraną, jednak graliśmy na zegarach mechanicznych (bez dodawanego czasu) i miałem ostatnie sekundy. Natomiast z czasów młodości (gdy byłem juniorem) pamiętam partie z śp. Kazimierzem Kujawskim, który kiedyś też był "gigantem" i z pozycji siły zremisowałem i też wzbudziłem wtedy sensację. Takich pojedynczych partii trochę było. Teraz już raczej trudno będzie pograć w tym turnieju, bo przeszedłem z roli zawodnika do roli sędziego i organizatora. Obudziłem się dzisiaj już o godz. piątej - widocznie tak przeżywałem ten turniej.

Internetowo zapisało się do tej edycji prawie czterdziestu startujących, ale wiadomo było, że jeszcze przyjdą tacy, którzy zapisują się w ostatniej chwili. W pewnym momencie było na liście startowej 64 zawodników. Wiedziałem, że nie ma tyle stołów, ale zapisywałem jeszcze, bo intuicyjnie czułem, że nie wszyscy zapisani dotarli. Ostatecznie było na liście 60 osób. Dokładnie tyle ilu mogliśmy pomieścić. Turniej zaczął się z 20 minutowym opóźnieniem, ale nikt nie mógł mieć pretensji, bo wszyscy widzieli, że frekwencja była znakomita. Pierwszy raz pamiętam, żeby w dzień turnieju padał deszcz, na szczęście nie cały czas. Obsada była niby krajowa, ale ... były akcenty międzynarodowe. Pewnie każdy zauważył, że grały dwie dziewczyny o azjatyckiej urodzie, jak się okazało pochodzące z Chin, które przyjechały z Torunia. Oprócz tego było jeszcze pięcioro (przynajmniej) zawodników pochodzących z Ukrainy, chociaż obecnie reprezentujących kluby z Bydgoszczy (4) i Poznania (1). Turniej przebiegał naprawdę sprawnie. Kojarzenia były czasami naprawdę zaskakujące i można by było dużo o nich pisać, ale najlepiej pewnie by skomentowali ci, którzy tych skojarzeń ... doznali. Świetnym przykładem może być kojarzenie z czwartej rundy, w której spotkało się dwóch juniorów młodszych z kadry województwa wielkopolskiego tzn. Kacper Kilarski, który zaczynał swoją karierę zawodniczą w MDK Wągrowiec (obecnie gra w LKS "Chrobry" Gniezno) i Matvii Bilochenko  pochodzący z Ukrainy, a obecnie grający dla KSz "LECH WSUS Poznań". Obserwowałem finał tej partii. Zawodnicy (obaj) grali już na "oparach" czasu tzn. zostały im sekundy i tylko bonus czasowy dawał podstawę do kontynuowania partii. Kacper miał tę partię ... przegraną. Tzn. w normalnych okolicznościach z pewnością by ją przegrał. Jednak grał i znalazł pewną pułapkę taktyczną, która miała małe szanse na powodzenie, ale w beznadziejnej sytuacji "tonący chwyta się brzytwy" i ... udało się. Przeciwnik dał się złapać na ten motyw, tzn. nie docenił go i awansował piona na hetmana licząc na dalsze łatwe realizowanie przewagi. Kacper miał na zegarze ostatnią sekundę. Dzięki temu zwycięstwu niewątpliwie chwycił "wiatr w żagle" i kolejne partie grał już z wielką starannością i "będąc" na fali. Natomiast przeciwnik bardzo się zdenerwował tą przegraną z niżej notowanym Kacprem i zapewne to mogło się odbić na jego dalszej grze (i odbiło się). Kacper Kilarski wygrał turniej już właściwie po ósmej rundzie, bo wtedy już nikt nie był go w stanie dogonić. Miał wtedy już 7,5 punktu, a kolejni zawodnicy dopiero 6. Ostatecznie Kacper Kilarski wygrał: klasyfikację generalną, klasyfikację zawodników z powiatu i klasyfikację juniorów do lat 12. (300 zł + 200 zł + 100 zł) Były dwa puchary i oba powędrowały w ręce Kacpra. Kacper swoją karierę szachową zaczynał w Wapnie ..., gdzie przegrał wszystkie (!) partie, ale wszyscy jego przeciwnicy, bardzo go chwalili za grę. Bardzo wtedy przeżywał pewnie ten debiut turniejowy, ale ... chyba warto innym pokazywać, jak może się rozwijać kariera szachowa młodego zawodnika :)

Myślę, że turniej należy uznać za ... BARDZO UDANY! Była znakomita frekwencja, bardzo silna obsada, do tego międzynarodowa. Grało bardzo dużo młodych zawodników i to nawet oni nadawali ton tej walce, a ostatecznie właśnie junior zwyciężył!

TABELA<<<

FOTO<<<  

-

Dzisiejsze czytanie - "Marność nad marnościami" daje dużo do myślenia. Tak sobie dzisiaj myślałem - co właściwie jest potrzebne naszemu klubowi (MDK)? Pieniądze? Sprzęt? ... Jeśli już, to ludzie. W moich czasach juniorskich szachy i ten turniej "ciągnął" Januariusz Stachowiak, później pałeczkę przejął Michał Piechocki. Teoretycznie miał do akcji wkroczyć Krzysztof Szwon, ale trochę się wykręcił i obecnie szachy w Wągrowcu "ciągnę" ja. Jednak jeśli nie znajdę następcy, to ... klub MDK zostanie z szafami pełnymi sprzętu i ... ewentualnie jakimiś wspomnieniami wśród obecnych juniorów szachowych. Później przyjdzie już tylko zapomnienie. Owszem teraz jest teoretycznie ... dobrze, a nawet bardzo dobrze. Jednak odbywa się to moim kosztem. To ja musiałem przygotować sprzęt, przygotować serwis turniejowy, przeprowadzić turniej, a po turnieju to wszystko poskładać i pochować.