sobota, 25 kwietnia 2015

10 km Janowiec Wlkp. - najgorszy wynik

Na mecie w Janowcu Wlkp. 2015' - fot. Maksymilian Haja
Właściwie, to było do przewidzenia ... ani razu nie przebiegłem dychy w tym roku. Zatem czego można było oczekiwać. 52 minuty okazały się tylko pobożnym życzeniem - rzeczywistość, to 56:28 już nie może być gorzej. Nawet w pierwszym starcie w Janowcu było lepiej. Trzeba zacząć trenować i będą postępy. Ten bieg trzeba szybko zapomnieć, to było żałosne jedynym usprawiedliwieniem była wysoka temperatura (powyżej 20 stopni). Było tak źle, że nawet nie chce mi się o tym pisać. Całe szczęście, że nie byłem ostatni :)
_
Takie jeszcze wspomnienie - już strasznie rozciągnięta stawka, gdzieś tak 8-y km i podłączył się do mnie jakiś młody człowiek z Janowca i na trasie jakiś jego znajomy krzyczy do niego, czy jego mama też biegnie, on odkrzykuje, że nie bo jutro biegnie w Maratonie Warszawskim, na to kibic jeszcze dopytuje, czy on też pobiegnie? A on już tylko do siebie (ale ja słyszałem) "... maraton k***a!"
Cóż trzeba biegać, żeby to zrozumieć - my rozumieliśmy, bo ledwo, ledwo tę dyszkę z wielkim trudem kończymy a ktoś pyta, czy jutro weźmie udział w maratonie? :)
Jak sobie ten moment przypominam, to zaraz się uśmiecham :)

Wiosna

Kwitnąca śliwa - fot. Jacek Haja
Za godzinę wyjazd do Janowca Wlkp. Turniej w Łeknie o "Złotą Wieżę" pewnie się już skończył. Wymigałem się od niego, bo cały dzień nie byłoby mnie w domu. Na dodatek Ewa uparła się, żeby skosić trawę i ... nie było wyjścia. Mam jednak nadzieję, że w takim razie trawa do 4 maja będzie miała spokój.

piątek, 24 kwietnia 2015

Dziedzina i wartości funkcji

Powoli muszę się przestawiać na życie PITS-em. Udało mi się jeszcze zmontować filmik dla potencjalnych maturzystów, zwłaszcza tych co na lekcjach nie uważali. Filmik nie miał spektakularnego startu ... ale cóż ...

środa, 22 kwietnia 2015

Wszędzie kasa

Kilka dni temu zapomniałem o spłacie karty kredytowej. Kosztowało mnie to prawie 6 zł odsetek. Niby niewiele ... ale przy okazji przyjrzałem się wyciągowi i zauważyłem dziwną pozycję "cityphone" ... okazało się, że na początku roku bank wprowadził taką usługę ale kosztuje mnie ona 6 zł miesięcznie. Pół roku temu musiałem ich postraszyć rezygnacją z karty, aby zrezygnowali z opłaty 8zł/mies. za obsługę karty. Teraz "dzięki" tej nieuwadze znów zaoszczędzę, bo normalnie mógłbym przeoczyć tę dodatkową opłatę. O dziwo, bank bez problemu zareagował na moją rezygnację.
Zbiórka kasy na PITS ... przebiega ... w normie. Nie ma nowych sponsorów (może będzie apteka) ale wszystko zmierza w dobrym kierunku.
Niestety bez samochodu jestem już drugi tydzień a koszty naprawy mogą być duże a może bardzo duże.

sobota, 18 kwietnia 2015

Kolejny gorzki dzień

Co raz więcej wpisów "życiowych" zamiast o szachach, czy o biegach ale o tym też będzie. Pro publico bono - zamiast jechać do Poznania z synem na egzamin  prawa jazdy, pojechałem do Wapna przygotować i obsłużyć Mistrzostwa Powiatu LZS o "Złotą Wieżę". Warcaby sędziował Michał Piechocki, szachy sędziowałem ja. Co roku mniej drużyn. Teraz były tylko 3 warcabowe i 2 szachowe. Oj chyba "padnie" ten LZS-owy sport. Nagród i dyplomów było więcej, niż zawodników.
Takie tylko pocieszenie - "moja" drużyna tylko minimalnie (1,5:2,5) uległa bardziej doświadczonej "rodzinnej" drużynie ze Skoków. Wapieńscy warcabiści grali ambitnie ale też ... tylko trzecie miejsce. Za tydzień - finał wojewódzki w Łeknie. Nie pojadę, bo zapisałem się na dyszkę w Janowcu Wlkp. 
Na biegach też niestety nie mogę liczyć na dobry wynik, bo jeszcze dobrze trenować nie zacząłem. Dzisiaj chciałem pobiec trochę szybciej 6 km i ... pierwsze 3 były po 5:15, czwarty 5:10, piąty poniżej 5 minut i szósty znów 5:10. Podejrzewam, że 52 minuty za tydzień, to ... wcale nie będzie zły wynik. Zatem kolejny raz nie uda mi się w Janowcu zejść poniżej 50 minut.
Maks znów nie zdał i trzeba będzie wydać kolejne pieniądze na kolejny egzamin ... a teraz jeszcze wymyślił, żeby przenieść się do pilskiego WORDa.

piątek, 17 kwietnia 2015

Ach te manipulacje

Kampania prezydencka wchodzi w kulminacyjny okres. Dzisiaj nawet mój kolega z pracy, dostrzegł jakich manipulacji dopuszczają się media wobec JKM. Tytuły w wielu serwisach "trąbiły", że JKM chce "strzelać do górników". Tak naprawdę jego wypowiedź dotyczyła tego, że gdyby był prezydentem, to by się NIE ugiął pod naciskiem protestujących górników i jeśli by podpalali samochody i niszczyli mienie publiczne, to kazałby ich potraktować jak zwykłych bandytów i policja powinna do nich strzelać. W naszej rzeczywistości rząd uległ i przyznał im po 50 tys. zł ale przecież, aby dać górnikom te pieniądze, trzeba je było zabrać komuś innemu i tego ludzie nie dostrzegają, nie czują że sami pozwalają zabrać sobie. Ale "najważniejsze" są nagłówki Korwin chce strzelać do górników. Sondaże cały czas pokazują poparcie dla B. Komorowskiego na poziomie bliskim 50 % a trudno dostrzec kogoś w otoczeniu, kto otwarcie deklaruje, że zagłosuje na BK. W telewizorni cały czas w relacjach większość czasu dla BK a uczestniczy praktycznie w zamkniętych spotkaniach bo na otwartych boi się pojawić, bo są natychmiast bojkotowane. Natomiast w symbolicznych relacjach ze spotkań JKM pokazuje się tylko takie ujęcia, aby nie było widać tłumów a na wszystkich jego spotkaniach są tłumy. We wszelkich internetowych prawyborach wygrywa JKM ale w sondażach ... tak jakby nie istniał ...To nie jest normalne!

wtorek, 14 kwietnia 2015

Ja nie lubię systemu, system nie lubi mnie

Wczoraj, korzystając z programu Pity 2014 IPS, przesłałem wypełnioną wersję PIT 36 + PIT B (dla mnie) + PIT O
System przyjął, mogłem sobie wydrukować UPO. Dzisiaj do mojej żony zadzwoniła urzędniczka, która poinformowała ją, że w PIT 36 zamiast NIP powinien być PESEL (bo żona nie miała działalności). Ja kiedyś miałem ale wyrejestrowałem już dawno ale w zeznaniach miałem cały czas wybierać PIT 36, jednak w PITB wszędzie wpisywałem zera, bo faktycznie działalności już nie prowadzę. Program pokazał mi, że skoro mam PIT B, to powinienem wpisać w PIT 36, NIP zamiast PESEL, rzeczywiście z rozpędu wpisałem NIPy i sobie i żonie. Teraz, gdy poprawiłem żonie NIP na PESEL i spróbowałem wysłać, to ... pojawił się błąd, że takie zeznanie już jest w systemie. Żona mówi, iż urzędniczka usuwa tamto zeznanie (czyli rozumiałem, że tak jakby go nie było) ale widocznie jednak jest w systemie. 
____
... ileż ja na te niepotrzebne formalności czasu i nerwów tracę?
____
16.04.
Znalazłem w końcu miejsce gdzie wpisać powód korekty.(prawe górne pole)

niedziela, 12 kwietnia 2015

Bomba KORWINA - też dołożę :)

Aż strach takie wpisy dawać ale co tam ... dołożę moje 15 zł. Chociaż popsuta skrzynia biegów w Suzuki będzie mnie kosztować "fortunę", oby tylko 2000 zł starczyło, to jednak przeleję. Obecnie wszystko wskazuje, że prezeską zus-u zostanie młoda (31 l.) prawniczka, która do tej pory wiele razy z zus-em "wojowała" i bardzo dobrze!
BOMBA KORWINA
Właśnie zajrzałem do statystyk (zaraz po publikacji wpisu) i oczywiście wpis "sprawdzony" przez wielkiego brata :)

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Ecco biom - 3759 km

Dzisiaj ktoś szukał czegoś o "ecco biom" i trafił na mojego bloga. Obecnie powinny już mieć nabiegane ponad 4000 km a ... jest tylko 3759 km (udokumentowanych w dzienniku biegowym). Do dyszki w Janowcu Wlkp. zostało już tylko 3 tygodnie ... a ja jestem kompletnie nieprzygotowany. Już małe szanse na to, aby się porządnie przygotować ale ... treningi czas zacząć, zwłaszcza że waga już ... za duża.

Matura z matematyki

Ciekawy tekst doświadczonego nauczyciela matematyki znalazłem na stronie http://www.maturzysta.info/ Nie jestem pewien, czy ten tekst będzie zawsze na tej konkretnie stronie ale chwilowo (04.2015) jest. W piątek planuję spotkać się z dyrektorem lo Maksymiliana. Chciałbym uniknąć dla syna powtórki z moich losów opisywanych w wpisie o "bardzo ważnej kropce".

sobota, 4 kwietnia 2015

Bardzo ważna kropka

Niezbyt dobrze dzisiaj spałem, bo wieczorem pisałem wiadomość do nauczycielki matematyki Maksymiliana. List był dosyć zaangażowany ponieważ trochę przejąłem się jego losem. Możliwe, że jeszcze kiedyś wrócę do tego wątku ale postanowiłem przypomnieć (dla potomności) moją historię z matematyką. W końcu było ich wiele ale tu będzie o kropce. Nie tej nad "i" ale takiej na końcu zdania. Otóż będąc na czwartym roku studiów miałem przedmiot "algebra abstrakcyjna" z Panem R. Pan R. był bardzo cenionym dydaktykiem, bardzo miłym człowiekiem, bardzo lubił dzieci, potrafił studentów w drzwiach przepuścić przodem. Jednak mi zostało co innego w pamięci. Otóż nie zaliczyłem kolokwium o ile dobrze pamiętam minimalnie ale skoro się nie przykładało do nauki, to nic dziwnego. Za mało mam teraz czasu, aby dokładnie opisywać wszystkie okoliczności, zresztą i tak miałbym kłopoty, aby je dokładnie odtworzyć. Nie zaliczyłem trudno, od czego jest jest jednak poprawa. Pouczyłem się, Pan R. dał na poprawie zupełnie inne zadania już nie tak "banalne" jak za pierwszym razem. Wtedy już umiałem dużo, z pewnością na tyle, aby zaliczyć ten przedmiot. Cóż, okazało się, że zabrakło mi niewiele ... ot marny, jeden punkcik. Nie wiem jak jest teraz, wtedy kryterium zaliczenia było przekroczenie 50%. Cóż, razem z kolegą poszliśmy uprosić Pana R. aby pozwolił nam jeszcze raz napisać. Pan R. się zgodził. Jeszcze więcej czasu poświęciłem algebrze abstrakcyjnej, szedłem pisać niemal pewien zaliczenia. Okazało się, że Pan R znalazł jeszcze ciekawsze zadania, które dla pozostałych studentów z mojej grupy (a nawet grupy teoretycznej, gdzie były "mózgi") były już całkowitą abstrakcją. Oczywiście zabrakło jednego punktu. Ponieważ przeliczonych miałem naprawdę wiele zadań i wydawało mi się, że zrozumiałem ten materiał, ... więc "ubłagałem" Pana R. o jeszcze jedną, już "nadprogramową" szansę. Można się już domyślić dalszego ciągu ale napiszę. Pan R. skomponował zestaw zadań bardzo trudnych. Potwierdzali to nawet koledzy i koleżanki, którzy zostali na uczelni. Wydawało mi się jednak, że udało mi się napisać. Jaki był finał? Pan R. był bardzo skrupulatny i ... zauważył, że co prawda rozwiązałem zadanie ale w odpowiedzi nie postawiłem kropki na końcu zdania, za co właśnie musi mi odjąć TYLKO pół punktu. Dokładnie tyle - TYLKO pół punktu, zabrakło mi do zaliczenia. Nie mogłem już nic zrobić. Nie mogłem pisać wniosku o zaliczenie komisyjne, bo już miałem zaliczenie komisyjne z analizy, które zdałem po głosowaniu komisji, gdzie musiałem bronić swojej wersji rozwiązania a to wykładowca się pomylił (czyli gdybym podał jego "zły" wynik, to bym od razu zaliczył). Ot takie czasy były. Wracając do "kropki" - mój ciężki, bo ciężki ... ale pochód  przez studia został zatrzymany. Niestety później, zgodnie z prawem serii, więcej spraw zaczęło się "walić".
Czy "kropka" miała znaczenie? Moim zdaniem tak.(nieźle "namieszała" w moim życiu) Zapewne zdaniem Pana R. również.
Jako ilustrację do tego wpisu postanowiłem wykorzystać kadr z filmu "Nędznicy" według powieści Wiktora Hugo.
________
poniżej dopisane wieczorem
_____________
W tej samej sesji był jeszcze egzamin ze statystyki wielowymiarowej u Pani K. Gdy ja zmagałem się z analizą i algebrą koleżanka z grupy właśnie miała małe kilkumiesięczne dziecko. Koleżanka uczyła się średnio. uważam że generalnie na "moim" poziomie. Była na tyle "sprytna", że np. na zaliczenie do Pana R. pojawiała się z dzieckiem a Pan R. miał słabość do dzieci i ciach piąteczka. Zadania z mojego poprawkowego koła były dla niej nierozwiązalne. Dla mnie statystyka nie była najgorszym przedmiotem ale na wszelki wypadek przyszedłem na egzamin od samego rana, aby mieć pojęcie o sposobie egzaminowania przez Panią K. Zebrałem już "najważniejsze" powtarzające się pytania ale postanowiłem (a może byłem zapisany) wchodzić na końcu (aby zdać pewnie). Po pewnym czasie zjawia się wcześniej wspominana koleżanka, kompletnie zielona w temacie (cóż małe dziecko, to nie miała się kiedy uczyć). Tym razem pojawiła się bez dziecka. Przez ok. godzinkę poświęciłem się i opowiedziałem jej o podstawowych zagadnieniach w podstawowy sposób tzw. "początki", to były praktycznie hasła ale na słabe 3 powinno wystarczyć. Ja niektóre potrafiłbym wyprowadzać dalej ale niektóre znałem też tylko zarysy. Weszliśmy razem, wylosowaliśmy pytania, nasze indeksy leżały na biurku Pani K. Gdy my się przygotowywaliśmy Pani K zaczęła przeglądać nasze indeksy. Koleżanka "mózgiem" nie była ale piąteczki ładnie łowiła. Ja ... wszędzie poprawki (prawie wszędzie). Ponieważ chciałem bardziej się przygotować "wypchnąłem" koleżankę pierwszą do odpowiedzi. Gdy jednak zaczęła odpowiadać, to  ... oniemiałem. Czyta pierwsze pytanie z kartki (z mojej listy przebojów). Pani K. trzyma i kartkuje jej indeks.  Koleżanka zaczyna recytować, to czego ją nauczyłem. Trzy zdania i Pani K. przerywa jej "dziękuję, proszę następne pytanie". Kolejny "hit", czyli "ulubiony" zestaw Pani K. , która pewnie jest już znudzona tym zestawem. Znów góra trzy zdania i ostatnie trzecie pytanie i powtórka. "Dziękuję - bardzo dobry". Gdyby tylko chciała coś więcej, to koleżanka by "leżała", bo dalej była pustka. Myślę sobie - "będzie dobrze". Podchodzę do biurka, siadam, czytam pierwsze pytanie (Pani K przegląda mój indeks). Zaczynam schematem ale Pani K. mi nie przerywa, cierpliwie czeka na dalszy ciąg. Dalej nie idzie mi aż tak gładko ale coś tam tłumaczę ale Pani K. w ramach tego pytania zaczyna się dopytywać "a skąd to? a co to? a jak to?". W drugim pytaniu to samo i w trzecim to samo. Muszę wyprowadzać jakieś wzory, tłumaczyć co, skąd itd. Odpowiadam prawie pół godziny (koleżanka z 3 minuty) ale jestem przekonany, że na trzy to spokojnie zasługuję. Pani K. się chwilę zastanawia i ... "wie Pan co, Pan się jeszcze douczy, zapraszam za tydzień". Nie wierzyłem, że to się dzieje a to się działo. Kolejna poprawka. Ponieważ miałem wiele innych spraw/zaliczeń, to nie uczyłem się specjalnie na tę poprawkę. Trochę powtórzyłem przed wejściem i zdałem na cztery ale też byłem maglowany tzn. nie wystarczyło odpowiedzieć tylko na pytanie z kartki, zawsze pyłem jeszcze dopytywany o dodatkowe rzeczy i to w tych dodatkowych pytaniach miałem problemy. Bo samą odpowiedź na pytania kartkowe oceniłbym na bdb. Podsumujmy te trzy omawiane przedmioty. Koleżanka o porównywalnym potencjale intelektualnym ale faktycznie potrafiąca ostatecznie mniej ode mnie (przynajmniej z algebry i statystyki - dużo mniej) otrzymuje trzy oceny bdb. Ja - ostatecznie zdaję komisyjnie na dst z analizy (wykazując słuszność mojego rozwiązania, gdyby nie komisja, to Pan A. by nie uznał mojego rozwiązania), dostaję co prawda db ze statystyki ale dopiero na poprawce i nie zaliczam algebry abstrakcyjnej, bo nie zrobiłem kropki na końcu zdania a byłem wtedy ekspertem w rozwiązywaniu zadań Pana R. Z pewnością trudno już byłoby ułożyć zadanie, którego bym nie rozwiązał. Jednak wyczerpałem już wtedy limit zaliczeń komisyjnych i nie miałem nawet szansy udowodnić jaki byłem z tej algebry dobry. Chociaż gdyby ktoś spojrzał w indeks, to ... przecież niby jej (tej algebry abstrakcyjnej) nie umiałem. Totalna porażka.

czwartek, 2 kwietnia 2015

Piękno ... kosztuje

Przedwczoraj "wpadłem" na szkło artystyczne Borowskiego. Zachwyciły mnie te dzieła sztuki. Znalazłem nawet sklep w Warszawie gdzie (niby) sprzedawane są te cudeńka. Przy czym nigdzie nie mogłem znaleźć cennika. Można się było domyślać, że mogą kosztować dużo. Wczoraj napisałem nawet w sprawie statuetek na IRENIADĘ ale nie dostałem jeszcze odpowiedzi. Wreszcie napotkałem niemiecki sklep z cenami ... uffff. To co widzicie na obrazku ... prawie 3 tys. euro (!!!)

środa, 1 kwietnia 2015

Brąz GM Jacka Tomczaka

Dzisiaj zakończyły się Mistrzostwa Polski. Jacek Tomczak zremisował z Bartoszem Soćko. Wszyscy zachwycają się znakomitą postawą m Macieja Klekowskiego i słusznie, bo rzeczywiście zamieszał niesamowicie. Mistrzem został GM Grzegorz Gajewski ale ... on miał chyba "najsłabszego" przeciwnika w ostatniej rundzie. ... Nie chwaląc ... się dwa lata temu tylko ułamek sekundy dzielił mnie od dania mata GM Michałowi Olszewskiemu. Otrzymałem gorszą pozycję ale zobaczyłem motyw pułapki matowej i ... MO już sięgał po figurkę "przegrywającą", by w ostatniej chwili zorientować się. Zresztą na blogu Krzysztofa pojawił się nawet komentarz na temat partii Gajewski-Olszewski a dokładniej 39-ego posunięcia czarnych (trochę "podejrzanego").
Natomiast Jacek Tomczak w 43-im posunięciu "wypuścił" Bartosza Soćko ale rzeczywiście, to chyba trudno było dostrzec. Trzeba jednak pamiętać, że gdyby wygrał, to zrównałby się punktami z Gajewskim i Klekowskim a punktację pomocniczą miał najlepszą. 
Zatem w dwóch ostatnich partiach Jacek miał trochę pecha, nie dostrzegł wygrywających kontynuacji. Niemniej brązowy medal na takim turnieju, to niewątpliwie SUKCES! Gratulacje!
... Czekam na wizytę Jacka w Wapnie 3 maja, na XVII PITS :)
___
Przed chwilą obejrzałem relację w TVP w głównym wydaniu Wiadomości - nawet dość sporą :)