niedziela, 12 października 2014

Kosmos! - 4h złamane

3:57:26 netto (4:00:15 brutto), do 10 km biegłem za balonikami 4:00 później postanowiłem biec sam i lekko wyprzedziłem (bo baloniki biegły na netto). Najważniejsze, że ściany nie było. Właściwie to fatalna była przedostatnia noc, niezbyt dobrze przespana, bo co chwilę się budziłem. W sobotę była wyprawa po pakiet startowy. Ostatnia noc była znośna, chociaż obudziłem się o 2-ej i 4-ej ale szybko zasypiałem. Na starcie miałem prawie 3 minuty straty, pierwsze kilometry były dosyć szybkie. Na szczęście nie wyszło Słońce, chociaż było trochę duszno. Dzisiaj nie chce mi się więcej pisać.
__
waga rano: 68,5 kg
waga po biegu: 66,5 kg
___
Dodane 13X
Dziękuję za gratulacje (wszystkie), w komentarzu wpisał się (o ile dobrze pamiętam) świetny biegacz i przeciwnik szachowy z chess.com ... :) Cele? Na tym blogu wolę się wypowiadać tylko o szachach i biegach. Biegi - myślę o urywaniu kolejnych minut ale nie za wszelką cenę. W 2015 r. chciałbym zejść do 3:50 netto. Szachy - w tym roku nie wystartuję w Mistrzostwach Powiatu ale w 2015 r. chciałbym ... zostać wreszcie Mistrzem Powiatu.
Teraz jeszcze kilka myśli o wczorajszym biegu. Dojechaliśmy w sam raz ale już bez rozgrzewki. Na początku biegło się nawet dość ciężko, bo biegacze szybko wskoczyli na normalne tempo i lekko zwątpiłem. Tuż przed stadionem zdałem sobie sprawę, że trzeba cały czas uważać (pod nogi) bo niewiele brakowało a w tym tłoku wpadłbym w dziurę i bieg mógłby się skończyć. Później jeszcze kilka razy widziałem niebezpieczne miejsca na jezdni ale to już było konsekwencją wcześniejszej sytuacji. W tłoku o wypadek nietrudno. Jadłem i piłem od początku, z umiarem ale konsekwentnie. Miałem złe wspomnienia po czekoladzie, bo taka twarda ale skusiłem się i tym razem nie gryzłem lecz czekałem aż będzie się rozpuszczać i to było dobre posunięcie. Półmetek zrobiłem poniżej 2h (dzięki ucieczce przed baloniki) i to mnie uspokoiło. Cały czas szukałem osoby, na którą mógłbym "postawić" ale albo byli za wolni albo za szybcy. Ok. 27 km zobaczyłem na koszulce "Wild Jack", czyli Wągrowiec po chwili zobaczyłem idącą Anitę Buszkę (w ubiegłym roku miała chyba 3:47), nie zatrzymywałem się bo i tak bym jej nie pomógł ale zdałem sobie sprawę jak niewiele trzeba, aby przegrać (widocznie przeholowała). Co ciekawe, ta sytuacja trochę mnie nawet zmobilizowała i wręcz poczułem siłę ale nie trzeba było długo czekać po 30 km, w takim lesie zaczęło strasznie przybywać maszerujących aż się przeraziłem, że się zarażę i też przejdę do marszu a to była dla mnie porażka. Dokończyłem jednak połówkę banana, rozluźniło się, kawałek było z górki, zniknęli maszerujący i sytuacja wróciła do normy. Na ul. Warszawskiej biegłem obok miejsca, gdzie w 2013 r. "zając" wskoczył do lasu i mnie zdezorientował. Odcinek był długi i prosty, był lekki przeciwny wiaterek gdybym miał kogoś, kto by mi dopasował tempo, to mógłbym tam nieźle nadrobić ale to był odcinek, którego się bałem, bo bałem się ściany dlatego do końca tej prostej (do 38 km) biegłem ostrożnie. Po minięciu 38 km czułem, że mam tyle sił, iż spokojnie wytrzymam, po drodze wyłapała mnie jeszcze wzrokiem Ania Łucyk i dodała otuchy. Czułem się na tyle dobrze, iż na wodopoju na 40 km postanowiłem biec bez przystawania i dobrze. O dziwo zacząłem chyba nawet przyspieszać ale nie mogłem się wykazać, bo zrobiło się tłoczno i nie było jak wyprzedzać a nie chciałem marnować sił na lawirowanie i obieganie. Gdy minąłem ostatni podbieg, to jeszcze bardziej przyspieszyłem ale dalej było ciasno. Na mniej zatłoczonej na pewno nadrobiłbym jeszcze te 15 sekund i nawet czas brutto byłby z trójką z przodu. Z tego zamieszania z finiszem zapomniałem zrobić jakiś efektowny wbieg. Za metą podchodzi ratownik z ofertą masażu a ja zdziwiony ... Autentycznie ten długi finisz jeszcze mnie pobudził i podejrzewam, że prawie cały ostatni km biegłem w tempie poniżej 5 min/km i miałem wrażenie, że jeszcze mógłbym biec. Po biegu kubek herbaty i do samochodu, praktycznie zero zmęczenia żadnych bólów. W domu też żadnych oznak wyczerpania. Dzisiaj w szkole dalej spokojnie. Widocznie dałem z siebie za mało. 

1 komentarz: