piątek, 28 marca 2014

Polskie piekiełko

Wkrótce ruszy głosowanie w konkursie "W kontakcie z energią". W końcu nagrałem filmik i praktycznie jako pierwszy zgłosiłem inicjatywę do konkursu. Nie mając kompletnie pojęcia co zrobią inne szkoły. Ledwo umieściłem pojawiły się złośliwe komentarze od kolegów uczennicy, która wystąpiła. Dzisiaj pojawiły się komentarze złośliwe od uczniów z zupełnie innej szkoły, która nawet nie będzie rywalizować z Wapnem. Oczywiście poleciały jeszcze łapki w dół. Tak, Polska to taki "dziwny kraj" i trudno się dziwić powstawaniu dowcipów w stylu: Lucyfer wizytuje piekło, w różnych kotłach smażą się grzesznicy, przy wszystkich kotłach straż pełnią diabły i w pewnym momencie Lucyfer zauważa, że przy jednym kotle nie ma strażników, pyta się o powód  a "szef zmiany" odpowiada: "a tam to Polacy się smażą, ich nie trzeba pilnować, oni sami nie pozwolą, aby ktoś z kotła uciekł!" :-)

-
Moje komentarze do filmiku "konkurencji" starałem się utrzymać w łagodnym tonie, życzę im dobrze. Nie rozumiem dlaczego jesteśmy tak nieżyczliwi? Bardzo było to widać w konkursie "Matma mnie kręci". Tu na szczęście reguły są inne i te nieżyczliwe głosy nie będą miały żadnego znaczenia. 
W szkole odczuwam też jakieś "fale" nieżyczliwości. Na ostatniej radzie, w moim krótkim wystąpieniu na temat DE, rzuciłem tylko luźną myśl o przyczynach braków w DE, że "może to sabotaż?". Podobno reszta grona otrzymała maila z paragrafami jakie grożą za pomówienie ... Nie podawałem żadnego nazwiska, nawet w luźnych rozmowach. Chciałem tylko i wyłącznie poprawić jakość pracy. ... Trzeba mieć naprawdę cierpliwość. Dzisiaj została mi zwrócona uwaga, że jako nauczyciel nie powinienem wpisywać uwag typu "uczeń mimo wielu upomnień przeszkadza w prowadzeniu lekcji". Zapytałem - w takim razie jak mam formułować uwagi? Nie otrzymałem odpowiedzi. W luźnej rozmowie z kolegą dodałem sobie później odpowiednią wersję - "przygotowałem tak mało ciekawą lekcję, iż uczeń X nie był nią zainteresowany i musiał zająć się rozmową z uczniem Y, obiecuję że następnym razem przygotuję ciekawszą lekcję".
Dzisiaj oglądałem filmik z JKM, w którym przedstawiciel TR przekonywał, że w niektórych państwach dzietność związków "homo" jest większa niż związków "hetero".
Absurd goni absurd.
Nie pozostało mi nic innego jak wreszcie wrócić do treningów biegowych. Na początek ósemka w 44:44 :-)

niedziela, 16 marca 2014

Koniec zimy?

Wczoraj mocno wiało, chwilami padało, dzisiaj zresztą też. Wszystko wskazuje na to, że już po zimie.
Zostało jeszcze nadspodziewanie dużo drewna. Spodziewałem się, że ta drewutnia za garażem 8m3 nie wystarczy a  tu niespodzianka.
Wczoraj wymieniałem ogumienie w rowerze Ewy. Jak zwykle musiałem mieć przygody. Na oponie było napisane 28x1,5" więc taką kupiłem ale ... . Na początku miałem kłopot, aby zdjąć starą oponę ale ponieważ nie zależało mi na dętce, bo też wymieniałem, więc ostatecznie udało mi się zdjąć. Zakładam nową a tu niespodzianka - za duża, spada z felgi. Zobaczyłem jeszcze dodatkowe oznaczenia a tam na starej było 622 a na nowej 635 (podejrzewam, że to wewnętrzna średnica). Cóż musiałem zdjąć i na nową dętkę założyłem jeszcze starą oponę aby jechać do sprzedawcy i wymienić. Gdy sprzedawca zobaczył, to dał mi teraz 28x1,75 ale teraz te dodatkowe oznaczenia pasowały. Zabrałem się za zdejmowanie ale teraz trzeba było już uważać, bo nie chciałem zniszczyć dętki. Skończyło się na tym, iż przeciąłem starą oponę i w końcu udało się ją zdjąć. Nowa pasowała. Gdy kiedyś bawiłem się z tylnym kołem w tym rowerze, to później miałem duże problemy z ustawieniem biegów. Tym razem poradziłem sobie. Ewa mówiła, że mogłem przecież zawieźć do zakładu i by mi zrobili. Jednak satysfakcja z tego, że zrobiło się coś samodzielnie jest bardzo cenna. 
Po obiedzie pojechałem na ostatni mecz White Tigers do Skoków. Maks chciał wpuścić mniej niż 8 bramek i ... udało mu się - przegrali tylko 1:6, do przerwy było nawet 1:1 i zanosiło się na sensację. W drugiej połowie jednak nie wytrzymali.

sobota, 8 marca 2014

Setny filmik na YT - jednak szachowy ale bez komentarza

Miałem zupełnie inny plan na setny filmik a wyszło tak jak wyszło. Nie odważyłem się opublikować mojej wersji "Szesnasty PITS", chociaż kto wie ... wyniki oglądalności mogłyby mnie czasami zaskoczyć :) Nie zdecydowałem się nawet dodać komentarza, dodałem tylko muzykę. Akurat te zadania udało mi się rozwiązać bezbłędnie. Niewiele brakowało, abym się w pierwszym pomylił (ale dostrzegłem, że białopolowy goniec czarnych może namieszać i trzeba go zbić). Oczywiście filmik może być ciekawy tylko dla przeciętnych szachistów. Dla dobrych, to za łatwe, dla początkujących za trudne a dla laików, to całkowita abstrakcja.

środa, 5 marca 2014

forty-eight, w dzień pokory

Tak, dzisiaj w Środę Popielcową stuknęło mi na liczniku 48 lat. Rzeczywiście cały dzień odczuwam, tę pokorę. Z jednej strony mam wypełnić jakiś wniosek na nagrodę, gdzie mam wymienić swoje zasługi - czego to nie zrobiłem, jaki to ja super? Z drugiej strony, na każdym kroku potykam się o różne drobiazgi zwłaszcza z branży IT, które pokazują jak mało jeszcze umiem, jak wiele jeszcze powinienem się nauczyć. Wiele czasu spędziłem na poszukiwaniu rozwiązań jak rozwiązać problem z macierzą w komputerze w Wapnie. Nie miałem pojęcia ile tam jest różnych niuansów. Wczoraj włożyłem tam kości pamięci, które kupiłem na własne ryzyko i które miały przyspieszyć a jeszcze przed rozpoczęciem lekcji miałem telefon, że komputer się nie uruchamia. W końcu udało mi się uruchomić, gdy powyjmowałem te RAMy ale kontroler RAID zaczął zgłaszać, że jeden z dysków padł. Znów rozebrałem, posprawdzałem taśmy, uruchomiłem i ruszył ale niepewność pozostaje. Okazało się również, iż nie mogę ot tak sobie zainstalować Windowsa, do tego podpiętego już dysku SSD a ja myślałem, że wystarczy wskazać dysk i się instaluje. Na szczęście na drugim komputerze udało mi się rozwiązać problem, który powstał po instalacji nowej aktualizacji SR, gdy program stał się niefunkcjonalny, bo BOSS nie działał. Odinstalowałem tam niepotrzebną Javę, próbowałem uruchomić usługę i nie chciało. Zatem skorzystałem z wczoraj przygotowanej ściągi i skopiowałem msvcr100.dll z pewnego katalogu Javy do innego katalogu ...win32... i następnie odinstalowałem JBoss i zainstalowałem JBoss i teraz gdy spojrzałem w usługach, to już usługa była cały czas uruchomiona ... ale jak zwykły śmiertelnik miałby wpaść, żeby takie jakieś tricki robić? Normalnie Matrix. Cały czas główkuję nad przeniesieniem tej macierzy na SSD ale nawet jak to zrobię, to jeszcze czeka mnie zapewne przeprawa przez BIOS - na samą myśl mam dość. 
Nie pobiegłem dzisiaj ... a mogłem.
Nie zrobiłem wielu rzeczy, które cały czas "wiszą".
Ksiądz też "poszalał" z sypaniem popiołu - jeszcze tyle nie miałem.
Dużo życzeń otrzymałem na FB i NK, mniej SMS. Cóż ... to miłe, ale też traktuję to jako lekcję pokory, bo zdaję sobie sprawę, że nie wszystkim się odwzajemnię. Mam nadzieję, że nie będą mieć ludzie do mnie pretensji - wszystkim dobrze życzę ... a dla mnie składanie życzeń było zawsze trochę krępujące tzn. zdawkowe tradycyjne, to nie problem ... ale po co takie życzenia?

 Mam jeszcze takie złudzenie, że ludzie telepatycznie wyczują moje życzenia :-) a przynajmniej jak ich faktycznie, fizycznie nie złożę, to wcale nie znaczy, że np. komuś źle życzę. Ot stary już jestem i zaczynam ględzić.

sobota, 1 marca 2014

Podsumowanie Gniezna

Wkrótce może jeszcze rozwinę a teraz, żeby nie zapomnieć>
Pierwsza partia z seniorem (na oko 70 lat), [Kapeliński Zygmunt 74 l.] białymi, przeciwnik grał sycylijską, długo się trzymał, już miałem obawy ale się pogubił i punkt.
Druga partia, jedyna na scenie, czarnymi z mm Marcinem Sieciechowiczem. Zagrałem ... gambit budapesztański a co i to jeszcze ten wariant, w którym Jobava ograł Wojtaszka i ... nawet miałem lepszy czas i długo było dobrze tzn. równo, widać że szukał pomysłu jak to pokonać i znalazł ale na pewno nie miał łatwo.
Trzecia partia z juniorem Kajetanem Żygadło, białymi graliśmy partię włoską, nie zbił skoczkiem piona na e4, zdążyłem zrobić roszadę a od tak się zablokował, że prawie mu hetmana złapałem, musiał oddać figurę i było po partii.
Czwarta partia, czarnymi z juniorem Arturem Hrymowiczem, partia szkocka, wariant z hetmanem na h4. Grał szybko i to mnie trochę niepokoiło. Zostawiał piony pod biciem ale były bardzo "zatrute" i wolałem nie brać. Jednego jednak wywalczyłem, czyli przewagę miałem. Roszady mieliśmy w przeciwne strony. W długiej partii na pewno bym go "rozjechał" ale wybrałem powtórzenie posunięć, bo miał kilka minut przewagi.
Piąta partia z juniorką, Weroniką Momot, białymi. Ona zagrała obronę francuską a ja wybrałem mój "bezpiecznik". Trzeba przyznać, że grała dobrze i długo była napięta sytuacja ale w końcu czegoś nie zauważyła i pozycja zaczęła się jej sypać.
Szósta partia z kandydatem Łukaszem Kałużnym (2100), czarnymi. Zagrał d4 ja skoczek f6 a on Sf3 i ... poszedłem w układ symetryczny. Podobną partię grałem niedawno na chess.com i dlatego śmiało szedłem w ten wariant. Wyszedłem z debiutu bez strat. Pozycja była naprawdę równa. Niestety zacząłem się zastanawiać. Doszliśmy do końcówki pionowej i po jednym skoczku. Nie chciałem niczego przeoczyć i zawsze znalazłem dobre odpowiedzi. Niestety czas się skończył ale przeciwnik sam przyznał, że był tylko remis. Gdybym wytrzymał z czasem i dowiózł remis pewnie byłoby to największe osiągnięcie na tym turnieju.
Siódma partia z juniorem, Marcinem Królem, białymi. Grał obronę sycylijską i był to wariant gdzie skoczek z d4 idzie na b5. Trochę go ścisnąłem, trochę się go bałem, bo widziałem, że zremisował z Adrianem Kurzem, zatem na pewno coś tam potrafił. Jednak udało mi się wcisnąć mu zatrutego piona i stracił figurę. W normalnej, klasycznej partii nie miałby żadnych szans ale zachciało mi się zrobić mu mata, bo zapędził się daleko swoim królem. Jednak została mu jeszcze furtka dla jego wieży i ... zwątpiłem a zostało 20 sekund. Zgodziłem się na remis, bo wypuszczając go z pułapki matowej mógłbym przegrać tę partię na czas, mimo przewagi.
Ósma partia z Marcinem Mullerem, który jeździ z turnieju na turniej, bo gdzie tylko przeglądam listę zapisanych zawodników, to go widzę na liście :) Graliśmy partię czterech skoczków, długo było równo. Jednak kilka pasywnych posunięć z jego strony i udaje mi się zdobyć jakość a właściwie nawet figurę, bo nie odbił od razu i próbował jeszcze skomplikować ale udało mi się sparować groźby i w końcu zostałem z wieżą więcej i punkt.
Nadeszła ostatnia dziewiąta runda a ja miałem 5 punktów - nieźle. W ostatniej rundzie dostaję juniora - Piotra Kamińsiego ... i ... tu błąd już na początku nastawiam się, że muszę wygrać. Błąd, wielki błąd! Ja białymi jak zwykle e4 a on poszedł w sycylijską. Nie miałem pomysłu na grę, ustawiłem się trochę pasywnie, w końcu podstawiłem piona (pojechałem o jedno pole za daleko i zobaczył, niby był broniony ale nie mogłem bić). Pozycja zrobiła się kłopotliwa ale w końcu znalazłem komplikacje i zacząłem wychodzić na prostą. Partia zrobiła się naprawdę ostra i porobiłem takie groźby matowe, że ... przy dodawanym czasie miałbym wygraną, bo jeśli by się przed matem wybronił, to miałby ogromne straty. Już widział, że jest tragicznie ... ale widział, że zostały mi 3 sekundy ... nie zdążyłem (nie chciał remisu).
Zatem zostałem z pięcioma punktami. Niby plan wykonany ale niedosyt zostaje.
Nie czekałem już na zakończenie, nie wiem czy coś wygrałem. Skończyłem grać ok. 17:30, przyjechałem do domu, jest 20:15 a ... serwis turniejowy ... jeszcze nieuaktualniony. Szkoda. Już na starcie mieli pół godziny straty ale się nie przejmowali. Grało ostatecznie 152 zawodników, było już trochę ciasno. Nie korzystali z projektora, przerwy trochę się przedłużały. Koszulki mieli fajne, jeśli wybrałem dobry rozmiar, to przyda się do biegania, bo techniczna :-) Ciasto mieli, wykorzystali mój pomysł :) (upiekły mamy zawodników). Grochówka była dobra ale co ponadto, to trzeba było kupować.
Wczoraj zauważyłem, że w Trzciance będzie jednak IV Memoriał tylko, że w kwietniu. Fundusz nagród będą mieli "kosmiczny" :) ale wpisowe niestety też duże. Trzeba się poważnie zastanowić. W końcu szachy szybkie, to nie jest moja specjalność. Kusi trochę fakt, że będzie jednak dodawany czas ale tyle kilometrów do tej Trzcianki. Jechać, zmarnować cały dzień, trochę kasy i zdobyć ostatecznie 5 punktów? Wątpliwości jest dużo. Jeszcze przemyślę.
---
Wyniki pojawiły się ok. g. 20:35. Ostatecznie 52 miejsce (przy 6 punktach byłbym na +- 31)
---
Pewnie zwyciężył GM Jacek Tomczak, zdobywając komplet punktów
Powyżej fragment z końcówki partii z Kamilem Szadkowskim. Byłem tam, gdy zostało im po trzy minuty (z kawałkiem). Pozycja Jacka na pierwszy rzut oka wcale nie wygląda wesoło, wręcz jest ściśnięta i jest zmuszony do obrony ... ale, ta koncentracja, to widzenie wszystkiego ...
---
Fotki z Gniezna