poniedziałek, 24 czerwca 2013

Wyprawa do Luneburga

Zgodnie z obietnicami :)
Oficjalna relacja (będzie aneks);
Galeria zdjęć (sam nie wiem dlaczego wielu brakuje);
-
Warunkiem ... jest działanie serwera szkolnego :)
-
Na początku pojawiła się relacja na fanpage'u Starostwa, później pojawił się wpis na stronie Starostwa, we wtorkowy wieczór umieściłem wpis na stronie szkolnej. Starostwo zastosowało metodę kopiuj/wklej (poznałem po mojej celowej literówce "żródeł"), ponieważ między tekstem były zdjęcia, to zginął nawet fragment tekstu :)
-
Takie wyjazdy zaburzają normalny rytm życia, na szczęście pada i tak nie bardzo jest jak biegać. Do tego zakończenie roku szkolnego i "młyn" w szkole. Dostałem odpowiedź od Humperta i wszystko wskazuje, że od 7-go do 27-go lipca znów pojadę do Niemiec i znów wybiję się z rytmu. Tym razem chcę zabrać Maksa.
-
Wracając do Luneburga ... krąży mi kilka myśli po głowie i nie będę ich zbytnio układać i zostawię takie poplątane. Karol L grał w turnieju zatem został wyłączony z życia, niezbyt mu poszło, zdobył 2,5 z 5, to pewnie go niezbyt satysfakcjonuje. Lothar - nazwałem go dla młodzieży "szczęśliwym człowiekiem", którego nic nie rusza. Wydaje mi się, że nie nosi zegarka i zupełnie nie przejmuje się czasem. Chciał żeby wszystko było dobrze i każdemu gotów był poświęcić swój czas. On sobie wymyślił, że to ja zrobię ten turniej niemiecko-polski ... No to sobie wymyśliłem system Sheveningen, zdawałem sobie sprawę, że to będzie korzystne dla naszych a niekorzystne dla Niemców ale ... ja nie miałem programu CA ze sobą, nie chciało mi się i nie miałem możliwości robienia karteczek i ręcznego kojarzenia szwajcara, było ich trochę za dużo by zrobić normalny kołowy. Zresztą zostałem zostawiony sam sobie i musiałem sam zorganizować sobie: miejsce, stoły i krzesła i szachy i zegary. Sam wymyśliłem sprytne kojarzenie automatyczne. Po 3 rundach postanowiłem Niemcom dać fory bo nasi wygrywali rundy 5,5:0,5 5:1 i 5,5:5; zarządziłem żeby nasi mieli 8 minut przeciw 12 minutom dla Niemców. To dało remis 3:3 w czwartej rundzie ale i tak nasi się zmobilizowali i ostatnią rundę wygrali 6:0 :) Tylko ich najlepszy zawodnik zrezygnował z for i grał normalnie ale i tak zdobył 3 punkty, czyli 50%, czyli mniej niż najsłabszy nasz zawodnik. Zatem gdyby spojrzeć na wyniki indywidualnie, to pierwsze 6 z 12 miejsc dla Polski. Trzeba jednak oddać, że nasi byli reprezentacją powiatu, natomiast strona niemiecka, to grupa z jednej szkoły. Dlatego celowo przyznałem trzeci puchar dla Mathisa, żeby nie było, że wzięliśmy wszystkie puchary (chociaż nasi by się pewnie cieszyli).
Obserwując ten turniej dla dzieci muszę stwierdzić, że albo nie mieli doświadczenia, albo nie mieli wyobraźni albo mają mnóstwo czasu. Zapisy trwały do 10-ej z minutami, początek był ooooo... do tego niepotrzebne sztuczne przerwy ... rozjechał im się ten turniej, że hej. Jeśli chcieli robić ten mecz z RPA, to powinni to lepiej wcześniej przetestować ale i tak się nie przejmowali, że im to nie wyszło. Było tam przynajmniej czterech sędziów (jedna pani przyniosła karteczki, napisali długopisem "schidsrichter" i przykleili taśmami) a i tak nie dawali sobie rady, może przez to że nie wszystkie dzieci umiały grać w szachy. Z obiadem też nie pomyśleli, zamówili pizze późno (jak już wszyscy byli głodni), później niepotrzebnie "chytrzyli" wydając po jednym małym kawałku a później im dużo zostało, to na siłę wciskali (jak wszyscy w inny sposób sobie poradzili). Mógł to już może robić jakiś dorosły a oni wyznaczyli do tego dzieci z niemieckiej drużyny. Dyplomy były ... no były. Oczywiście cały czas "olimpijski" spokój, co właściwie ratowało całą sytuację, bo gdyby przy tej nieporadności doszła irytacja chociaż kilku osób, to by było niemiło a tak było "piknikowo". Miałem "czuja", że poszedłem wieczorem na salę gry, bo akurat wtedy zjawił się Lothar z Elizabeth Pahtz. Trzeba przyznać, że to zawodniczka dużego formatu i do tego nadająca się do właśnie przekazywania wiedzy. Nawet to, iż mówiła do naszych po niemiecku (a nasi niestety nic nie rozumieli) nie przeszkadzało zauważyć, iż była to dobra lekcja. Nie wiem, czy była speszona nami Polakami ale gdy mówiła, to kierowała wszystko do Lothara, co trochę mnie wkurzyło ale nie przejąłem się, że nie dawała czasu na tłumaczenie i zacząłem tłumaczyć dzieciakom na bieżąco, równolegle z jej mówieniem. Tak jak pisałem w oficjalnym sprawozdaniu - moim zdaniem - był to najbardziej atrakcyjny element tej wyprawy do Luneburga. Z ciekawości spytałem później Lothara jakie było honorarium Elizabeth a on bez wahania odpowiedział, że 800 Euro. Szkoda tylko, że nie umieli tego "sprzedać", to my dostaliśmy ten "smaczny kąsek" z niemieckiej drużyny nie było już nikogo. Elizabeth występowała również na otwarciu i w przerwach ale wtedy ciężko jej było cokolwiek przekazać w tym rozgardiaszu, bo organizatorzy nie wpadli na to, żeby zorganizować nagłośnienie, żeby zorganizować projektor ... o rany.
Cóż muszę już kończyć, chociaż miałem jeszcze kilka myśli :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz