poniedziałek, 26 września 2011

Szachy czas zacząć

Pierwszy miesiąc roku szkolnego już prawie minął a na blogu same wpisy "biegowe". W piątek rozpoczęła działalność szkółka szachowa w GOKu. Przyszła ... jedna (!) dziewczyna z gimnazjum. Czy będzie chodziła? To się okaże. Nie dotarli bracia, którzy uczęszczali w ubiegłym roku szkolnym ale może tylko teraz im nie pasowało, bo mama przysłała sms-a z zapytaniem o godzinę zajęć. W szkole w Wapnie odbyły się już 2 kółka i tam z gimnazjalistami nie będzie problemu ... ale podstawówce niezbyt pasuje.
Zadania szachowe drukuję ... ale korzystam z zestawów ubiegłorocznych (Kamil Sikorski poznał, czyli ma pamięć).

Skarpety dotarły


Teoretycznie na dystansie maratonu bieganym w tempie ok.4h powinny poprawić czas o ok. 10 minut ... i dodatkowo lepsze samopoczucie i brak zakwasów, czyli same plusy. Zobaczymy. Mizuno są 3 razy tańsze od CEP'ów ale myśle, że nie są trzy razy gorsze. W każdym po pierwszym założeniu sprawiają bardzo dobre wrażenie. Oczywiście trezeba je jeszcze wypróbować.

sobota, 24 września 2011

Ściana jednak była

Prawdopodobnie to ostatnie długie wybieganie przed Poznaniem, no może jeszcze za tydzień jak będzie pogoda. W biomach na nogach, napojony sokiem z larw szerszeni (Hornet Juice) wyruszyłem z optymizmem ok. 9:30 na swoją zwyczajową trasę. Zacząłem spokojnie - pierwsza dyszka 56:40, druga dyszka podobnie i jeszcze kilka sekund nadrobiłem. Po drugiej dyszce spożyłem drugą saszetkę Hornet Juice. Do trzeciej dyszki wyruszyłem z optymizmem, (teoretycznie tak powinno być na maratonie) wydawało mi się, że na każdym kilometrze urywałem jeszcze po parę sekund i z robiłem ją rzeczywiście najszybciej 56:15 ale po trzeciej dyszce nie zatrzymałem się w domu na popicie i na banana lub marsa. 31. km zrobiłem chyba jeszcze szybciej (może za szybko) i poczułem, że tętno mi podskoczyło - wtedy zrozumiałem, iż nie uda mi się raczej zrobić planowanych 36 km. Ostatecznie dobiegłem do 33 km (czas 3:08). Z kalkulatora wychodzi, że nie udałoby się złamać 4h. Przeszedłem do marszu, chwilami jeszcze próbowałem pobiec ale czekałem aż tętno się uspokoi. Na 35 km już więcej truchtałem nastawiając się na "atak" na 36. km. Zebrałem jeszcze tyle sił, aby zrobić ten ostatni km w czasie poniżej 6 min, było 5:45 i tętno nie podskakiwało, czyli teoretycznie mógłbym tak biec. Prawdopodobnie zgubiło mnie to przyspieszenie po 30 km bez "podładowania" energii. Nie mam żadnych zastrzeżeń do biom-ów, biega się ok. Niestety trochę mocno wiało, podobnie jak tydzień temu w Gnieźnie. Słońca też było troszeczkę za dużo (lepiej gdyby było za chmurami). Na wadze straciłem ok 3,5-4 kg (podczas tego biegu). Hornet Juice jest dobry w smaku, coś jak oranżada z dawnych lat, myślę że pomógł, bo była to chyba pierwsza trzydziestka przebiegnięta poniżej 3h ale nie ma co liczyć, że to wystarczy aby złamać 4h. W poniedziałek spodziewam się ostatniego już oręża w walce o sukces, czyli skarpet kompreyjnych, dzięki którym podobno można nadrobić nawet do 10 minut w maratonie. To już by starczyło, aby złamać te 4h. :-)

czwartek, 22 września 2011

Drugi trening i rekord

Dzisiaj pies ugryzł Jakuba i było zamieszanie (wyjazd do Wągrowca), prawdopodobnie wszystko dobrze się skończy, pies był szczepiony ale .... Ewa zrezygnowała z treningu więc pobiegłem sam. Zacząłem normalnie a okazało się, że zegarek pokazał 5:10 zatem postanowiłem utrzymywać tempo a okazywało się, że biegłem co raz szybciej, od trzeciego kółka poniżej 5 minut i czułem jeszcze zapas :) Jednak to była moja pora - już prawie ciemno, prawie bezwietrznie temperatura znakomita. Oatatecznie 10 km w 48:45 ot tak sobie przypadkowy rekord, zupełnie niezamierzony. Te biom-y mi leżą! Dobrze mi się w nich biega! Hornet Juice dotarł, w sobotę ma być ładna pogoda ... zatem będzie się działo :)

wtorek, 20 września 2011

Pierwszy trening w biomach

Tak jak zamierzałem, pobiegłem. Tym razem z Ewą - osiem kółek po 5:30, wszystkie równo. Ja na koniec zrobiłem sobie jeszcze jedno kółko w 4:10. Wrażenia - te buty po prostu świetnie leżą, są super wygodne a ten miesięczny cykl przygotowawczy, żeby nauczyć się w nich biegać, to według mnie ściema marketingowa. Przypomina mi instrukcję do orbitreka, którego kupiliśmy kilkanaście lat temu i było tam napisane, aby nie przekraczać na początku 12 minut treningu, bo oni nie odpowiadają jak się coś stanie. Jeśli pogoda będzie dobra, to w sobotę planuję w nich zrobić przynajmniej 30 km. Odezwała się też firma od HornetJuice zatem może będzie szansa wypróbować i ten patent.

poniedziałek, 19 września 2011

Nowa broń - BIOM!


Szukałem, szukałem, ... aż znalazłem, co prawda wolałbym w wersji B (dla wolniejszych biegaczy) ale może wersja A mnie zmobilizuje, aby biegać szybciej! Trafiłem przypadkiem na Allegro, ostatecznie nie było tak tanio, w tym wypadku pół ceny to cena przeciętnych dobrych butów. Pobiegnę dopiero jutro ale już po założeniu uczucie jest super. Tyle się o nich naczytałem, że np. przez miesiąc trzeba się przyzwyczajać stopniowo, bo biega się inaczej i mięśnie mogą boleć. Jednak przecież ja już dawno próbowałem spadać całą stopą, zatem mam nadzieję, iż w moim przypadku pójdzie gładko. W każdym razie myślałem, że nie będę ich zakładać na Maraton Poznański a jak je założyłem na nogi to zmieniłem zdanie. Zobaczymy jak będzie jutro na pierwszym treningu :) Jak pójdzie dobrze, to pobiegnę w nich w Poznaniu. Teraz jeszcze myślę o długich skarpetach (a właściwie podkolanówkach) kompresyjnych ale chyba nie CEP (cena prawie 200 zł) a raczej o jakimś modelu Kalenji za ok. 50 zł (tylko!!!) no i jeszcze przymierzam się do HornetJuice (ale sklep mi nie odpisuje).

sobota, 17 września 2011

34 Bieg Lechitów w Gnieźnie


Hmmmm..... godzina 15-a, to nie jest mój typowy czas do biegania ale nie ja o tym decyduję. Bieg fajny, wynik taki sobie 1:56:40 (1:57:04 brutto), miało być 5 minut szybciej (dokładnie to 7). Temperatura znośna 19-20 stopni, lepiej gdyby było chłodniej, ale wiatr był trochę mocny i na ogół przeciwny. Nawet Maciej Łucyk, który zajął II miejsce mówił, że łatwo nie było (to tak na pocieszenie). Trasa w Pile jest moim zdaniem o wiele łatwiejsza ... i jeszcze te mijanki z samochodami. Cóż ...pierwsze 10 km w 53 min nawet dobrze ale później był ten wiatr, na pocieszenie - nie musiałem przechodzić do marszu ... brakowało mi "peacemakerów" :) No i te górki, niby krótkie ale dużo. Mikołaj Łosiak mijał mnie dopiero na 20-tym kilometrze ale nie zabrałem się z nim.
---
Okazuje się, że to nie Mikołaj mnie mijał (bo wcale nie biegł), ... po prostu zagadnął do mnie ktoś, kto był podobny trochę do Mikołaja :)

niedziela, 11 września 2011

Półmaraton w bawełnie

Okazuje się, że można biegać również w bawełnianych koszulkach. Dawniej przecież biegano właśnie w bawełnianych. Ja przez te kilka lat przyzwyczaiłem się już do koszulek technologicznych. Jednak przecież nawet na wielkich, poważnych biegach widać zawodników startujących w bawełnianych koszulkach, chociażby zawodnicy Wapno.info :) Gdy skończyłem bieg koszulka była niesamowicie mokra, zwłaszcza na plecach ale nigdzie nia miałem obtarć zatem nie było tak źle. Czas całkiem przyzwoity 1:54. Za tydzień półmaraton w Gnieźnie - celem będzie zmieszczenie się poniżej 1:50

niedziela, 4 września 2011

Zamiast do Piły, do Paryża!


"Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma!" W ramach oszczędności "odpuściłem pólmaraton w Pile (wpisowe+dojazd+...= ok. 200 zł) i pobiegłem sobie pólmaraton moją trasą przez Paryż do Sielca. Przy tablicy z napisem "Paryż" spotkałem nawet kilka samochodów fanklubu Citroena (prawdopodobnie), którzy robili sobie zdjęcia przy tablicy, dokleili tam nawet swoją naklejkę z napisem "Paris", stali prawdopodobnie według "starszeństwa" i na początku był egzemplarz z pewnością przedwojenny, była również "cytryna" i inne charakterystyczne. Jak wracałem, to już ich nie było. Prawdopodobnie za szybko zacząłem, na 3 km miałem czas 14:50 czyli każdy km poniżej 5 minut i już myślałem o pobiciu mojego rekordu na 10 km przy okazji biegnięcia pólmaratonu ale już od minięcia "cytryniarzy" zaczęło być gorzej i zacząłem tracić na każdym kilometrze. Ostatecznie 10 km zrobiłem w 53 minuty i to by było ok ale lepiej gdybym od początku zrobił to równym tempem. Oczywiście druga dycha poszła już gorzej, bo 57 minut no i końcówka w 5:20. Razem daje to czas 1:55:20 czyli nawet gorszy, niż w ubiegłym roku w Pile gdzie końcówkę pokonywałem chwilami maszerując. Dzisiaj wszystko przebiegłem i pewnie jestem w stanie zejść do 1:50 ale oczywiście nie jest to takie proste. Do MP zostało 6 tygodni, do półmaratonu w Gnieźnie 2 tygodnie, byle tak trzymać i delikatnie podkręcać. Na chess.com też średnio ale przyzwoicie, na treningu taktycznym cały czas utrzymuję się w przedziale 2100-2200.